ROZMOWA
Usiedliśmy na
łóżku w sypialni. Karolina przyniosła ze sobą wino, które znacznie bardziej,
niż wódka, pasowało do zaistniałej sytuacji. Siedzieliśmy oparci o zagłówek.
W dłoniach swych trzymaliśmy
napełnione bursztynowym trunkiem kieliszki, patrząc na siebie i delektując się
tym momentem. Trwaliśmy w tej pozie, z dobre kilka minut w trakcie, których
miałem niepowtarzalną sposobność, ‘pożerać’ ją wzrokiem. Te parę chwil
milczenia, które mijały nam niesamowicie szybko, były niczym nieskrępowane,
wolne i ulotne jak wiosenny powiew wiatru. Nie byliśmy sobą zawstydzeni, czy
też onieśmieleni. Po prostu nie czuliśmy, w tej skądinąd magicznej chwili,
jakiegokolwiek przymusu rozmowy, która zamaskowywałaby nasze obawy, wstyd lub
prawdziwe ego.
W pewnym
momencie dziewczyna zaproponowała, abyśmy zrzucili z siebie ubrania, i to do
tego wszystkie.
Zgodziłem się, lecz nie zrobiłem
tego ze zwykłej chęci przelecenia jej, lub też własnej podniety. Poszedłem na
to, gdyż miało to oznaczać, zgodę do całkowitego otworzenia się przed nią,
przed drugim człowiekiem. Wyzbycie się uczucia wstydu w takiej sytuacji jest
pierwszym krokiem ku intymnej bliskości, którego człowiek najbardziej
potrzebuje. Kiedy już byliśmy nadzy, ujrzałem przed sobą, prawdziwy kunszt
Boga.
Dlaczego?
Bo tylko On, mógł stworzyć istotę
tak piękną. Karolina, miała niezwykle foremne kształty. Jędrny biust, lekko
wypukły brzuszek i krągłe biodra.
Długie i proste nogi, jędrne uda
oraz łydki, które były doskonale proporcjonalne, względem siebie.
A jej dłonie? Smukłe palce. Zdrowe
i mocne paznokcie, bez odrobiny lakieru na sobie. Skórę miała taką, jak moja
pościel, jedwabną i pachnącą. Wzgórek łonowy, pokryty zakręconymi włoskami,
które otaczały również, różowy właz do jaskini miłości. Ponadto Karolina, nie
goliła się pod pachami, co akurat mi kompletnie nie przeszkadzało. Powiem
więcej, bardzo mi się to spodobało. Jestem, że tak powiem człowiekiem, który
potrzebuje w kontaktach damsko-męskich, różnego rodzaju bodźców erotycznych, w tym
także zapachu. Co prawda, w życiu codziennym, musiało jej to przeszkadzać,
jednak to tylko uświadomiło mi, że jest to kobieta z zasadami, której nie
obchodzi, społeczne przyzwolenie. Naturalnie nogi miała gładkie, niczym pergamin.
W trakcie tych magicznych, milczących minut, kilkakrotnie upiła z ze swojego kieliszka,
bursztynowego wina. Za każdym razem, zmysłowo oblizując językiem wargi.
A ja?
Ja leżałem obok, stercząc prosto,
jak wojak na porannym apelu.
— A w ogóle to tak naprawdę ile
masz lat? — Pierwszy przerwałem, panującą w sypialni ciszę.
— Dwadzieścia dziewięć — odpowiedziała.
— Co nie wyglądam? — Spytała natychmiast, widząc niedowierzanie w mych oczach.
— Nie, nie wyglądasz.
— A ile mi dawałeś?
— Ja wiem? — Zastanowiłem się przez
moment — teraz jak widzę cię w jasnym świetle, bez makijażu, wydajesz mi się
znacznie młodsza.
— Ile?
— Dwadzieścia. — Odparłem.
— Miło mi to słyszeć. — Uśmiechnęła
się, odsłaniając białe, ale bez przesady, równe zęby — Niestety, dwudziestkę
miałam dziewięć lat temu.
— Jak ty to robisz? Co stosujesz,
że udaje ci się zachować tak fenomenalnie dziewczęcy wygląd?
— Nijak. Niczego robić specjalnie
nie muszę. Genetyka. Moi, nadmienię, że żyjący jeszcze dziadkowie, mają po
dziewięćdziesiąt lat, a pradziadkowie dożyli setki. Również moi rodzice mimo
sześćdziesiątki na karku, uprawiają sport wyczynowy.
Ponadto często kąpię się w ziołach
i również je piję. Uprawiam różne sporty, korzystam z dobrodziejstw spa i inne
takie.
— Co to są za zioła? — Spytałem ją,
porozumiewawczo mrugając oczkiem, sądząc, że za chwilę przyzna mi się do
palenia trawy.
— Czarcie Zielę. Słyszałeś o nim?
— A piąte przez dziesiąte.
— To proste, robisz z nich wywar, wlewasz
do wanny z wodą i robisz sobie oczyszczającą kąpiel. Wszystkie zaskórniki,
toksyny, które siedzą tobie, pod skórą, wydostają się na zewnątrz. Choć według
niektórych wierzeń zabiegi te mają również oddalić od ciebie złe uroki.
— Złe uroki? Ale, co? Klątwy
jakieś?
— Takie, dawne wierzenia pogańskie.
Chodzi o to, że jak kładziesz się do wanny, masz uwolnić siebie, swój umysł od
złej energii, którą ktoś, nie przychylny twej osobie, kieruje w twoją stronę.
Nie mniej pijąc wywar z tych ziół, oczyszczasz sobie organizm z toksyn.
Poza tym, jak już mówiłam, dużo
ćwiczę, biegam oraz nie przesadzam z tłustym jedzeniem. Nie korzystam również z
solarium, ponieważ zbyt częste korzystanie wysusza skórę.
— Hm, ciekawe. A seks?
— Lubię, ale nie oznacza to, że
chodzę do łóżka z każdym napotkanym mężczyzną. Nie jestem prostytutką, lecz nie
jestem też pruderyjna. Jak sam wiesz, „uprawianie” miłości, jest zbawienne dla
naszego organizmu, niestety w dzisiejszym świecie, chorób wenerycznych tudzież
innych, równie groźnych dla życia a przenoszonych drogą płciową, kontakty te
najlepiej jest ograniczać. No i naturalnie zabezpieczać się.
— Tabletki czy spirala?
— A, co ty taki dociekliwy jesteś?
— Spytała mnie z uśmiechem. — Prezerwatywy, są najlepsze.
— Z nami ich nie użyłaś.
— Zaufałam wam. — Odpowiedziała i
spojrzała mi w oczy. — Poza tym, ilość wypitego przedtem alkoholu, jakoś tak
mnie rozluźniła.
— No, ale skoro nie zabezpieczasz
się środkami hormonalnymi to…
— Pytasz czy mogłam zajść w ciąże?
— Tak.
— Mogłam. — Trochę mnie, ta jej
otwartość, zaskoczyła. Czy ona próbowała mi powiedzieć, że brała tę opcję
poważnie pod uwagę? — Zdziwiony? — Spytała się po chwili.
— Trochę. Najbardziej zaskakuje
mnie twoja bezpośredniość. — Odparłem.
— Mnie to też zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
Widziałam ciebie wcześniej, może nie rozmawialiśmy ze sobą, ale spodobałeś mi
się. Potem, gdy zadzwoniłJacek i zaproponował mi przyjazd, byłam bardzo podekscytowana. Bałam się tego, jakim się okażesz człowiekiem. Na początku, wydałeś się miłym chłopakiem, który cieszy się z synka.
— Ale mówiłaś, że rozmawiałaś z
Jackiem, który powiedział ci, że nie jestem szczęśliwy.
— Tak, ale o tym opowiadał mi ciut
wcześniej. Jadąc do was, już to wiedziałam. Pytanie brzmiało, czy między nami
coś zaiskrzy.
— I tak się stało.
— Tak, ale dopiero wtedy, kiedy
usiedliśmy koło siebie. Po tym, gdy zetknęliśmy się ramionami, kiedy mnie
objąłeś i przytuliłeś do siebie. Poczułam się wówczas jakoś tak, jakby to
powiedzieć – szczęśliwa.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że
przejść nam przez tę sytuację będzie bardzo ciężko?
— Wiem, ale co nas nie zabije to
nas wzmocni. Będzie to dla nas próba charakteru. Na pewno większą próbą będzie
dla ciebie i twoich uczuć. Ja nie mam tego bagażu, z którym ty musisz się w tym
momencie borykać. Nie mam dzieci, męża. Ja nie mam nawet psa. Pod tym względem
jest mi na pewno łatwiej, ale żeby nie było tak kolorowo, ja też targam na
plecach pewno brzemię.
— Jakież to brzemię dźwiga mój
kwiatuszek?
— Zawsze, już do końca będę w śród
znajomych, ale i nie tylko ich, postrzegana, jako kobieta, która rozbiła ci
szczęśliwe małżeństwo.
Po tych słowach zabrałem
jej z dłoni pusty kieliszek i odstawiłem go na szafkę nocną i postawiłem go
obok swojego. Następnie przybliżyłem swe usta do jej czerwonych i ewidentnie
spragnionych namiętnych pocałunków, warg. Musnęliśmy się nimi tak zmysłowo i
delikatnie, jak wiosenny powiew wiatru lekko muska, budzące się z zimowego snu,
polne kwiaty.
Na policzku
Karoliny, położyłem swoją dłoń, czując gładką cerę. Teraz nasze usta złączyły
się na dłużej, rozchylając się, jak rozchylają się kwitnące pąki róży. Nasze
języki majestatycznie, wysunęły się do przodu, stykając się, gdzieś w połowie
drogi. Cały ten czas patrzeliśmy sobie w oczy, jak gdyby każde z nas, przed
drugim nie chciało ukryć swej duszy. Zaczęliśmy całować się bardziej
łapczywiej. Wymiana płynów, stała się bardziej intensywna, oddech, zjednoczył
się w tym samym rytmie, który stał się wspólnym dla naszych płuc. Dopiero
wtedy, zamknęliśmy „zwierciadła”, by móc, że tak powiem w ciszy i zamknięciu
własnych myśli, delektować się tą pieszczotą.
Gdy minął jakiś bliżej nieokreślony
przedział czasu, dziewczyna położyła się na mnie i wpuściła mnie do siebie. Od
razu poczułem, jak bardzo pragnęła tego zbliżenia. Gładkość i swoboda, z jaką w
nią wszedłem, oraz ciepło środka, zasugerowały mi, że będzie to bardzo udany
akt.
Karolina usiadła na mych biodrach.
Spojrzałem w dół, i zobaczyłem jak moje włoski splatają się z jej „futerkiem”.
Przed sobą miałem jej okrągły biust, a także dwie beżowe „atenki”.
Chwyciłem ją za biodra, i zaczęła
się delikatnie poruszać. Ocierała się o mnie dolnymi wargami, wpuszczając i
wypuszczając mnie raz za razem.
— Gdzie pracujesz? — Zadałem jej
pytanie, nieco tylko niezwiązane z tym, co właśnie robiliśmy, gdyż poczułem, że
w wyniku mojego zbytniego podniecenia, za chwilę wystrzelę.
— W hotelu. — Odpowiedziała mi
szeptem, odchylając do tyłu swą głowę.
— Jako? — Dopytywałem dalej,
starając się maksymalnie skupić na tym, co mi odpowie, by tylko nie myśleć o
jej ‘cudownym’, wilgotnym i gorącym wnętrzu.
— Jestem jego dyrektorką. Mój tata,
jest właścicielem trzech hoteli w Poznaniu. Ja kieruję jednym z nich. —
Odpowiedziała, zalotnie wysuwając z ust język, a dłońmi oparła się o mój tors.
— Czyli szycha z ciebie?
— Bo ja wiem? Nie jest to łatwa
praca. Musisz zająć się wszystkim. Ludźmi, pokojami i kuchnią. Podpisujesz
różnego rodzaju umowy o współpracy i innych takich. Ciężka praca. Ale kiedy
skończyłam Marketing i Zarządzanie, tatuś zaproponował mi tę posadę. Jako, że
wcześniej robiłam u niego staż, miałam duże doświadczenie w pracy hotelu.
— Dużo zarabiasz?
— Nie narzekam. Jednak ja nie
jestem na pensji. Mam swój procent w osiąganych zyskach. Jeżeli hotel, który
prowadzę, przynosi zysk, zarabiam i ja, lecz jeżeli ma stratę, to i ją mam.
— Ciekawy układ.
— Tata mówi, że tak powinno być w
dobrym biznesie. Nie jest sztuką, by niezależnie od wyników finansowych, rada
nadzorcza, tudzież prezes zawsze kasował pełną wysokość swojego uposażenia.
— Dlaczego?
— Dlatego, że w takiej sytuacji,
jego motywacja do zwiększania efektywności, zakładu lub instytucji, którą się
kieruje, jest niska.
— Nowatorskie podejście. Tak
powinni pracować w państwowych zakładach, oraz w Sejmie i Senacie.
— Tak. Brak odpowiedzialności
materialnej prowadzi do patologii. — Stwierdziła i przyspieszyła ruchy. Wnikałem
w nią szybciej i głębiej. Po chwili, nachyliła się i oblizała mi usta językiem.
Objąłem ją rękoma, przytulając do siebie. Położyła swoją głowę, obok mojej,
całując mnie po szyi. Poczuliśmy ciepło swoich rozpalonych ciał. Między naszą
skórą pojawiły się słonawe kropelki potu, co sprawiło, że nasze torsy ocierając
się o siebie miały większy poślizg.
Mój członek, chował się w niej, w
mokrej i gorącej już szparce. Na swoich piersiach czułem jej jędrny biust a
także twarde ‘antenki’. Karolina zmysłowo lizała mi aortę, jakby właśnie
przygotowywałaby się do dziabnięcia mnie w nią. Momentalnie przeszły mnie
dreszcze rozkoszy i podniecenia, gdyż miejsce to mam straszliwie wrażliwe na
dotyk. Zwyczajnie mnie jej pieszczoty łaskotały.
— Jesteś cudownie sztywny i twardy.
— Dziękuję. — Odparłem. — Może
zmiana pozycji?
— Może.
Przewróciłem się
na bok, i teraz ja leżałem na dziewczynie. Karolina oplotła mnie nogami, wysoko
podnosząc kolana, bym mógł głębiej ją penetrować. Znów zaczęliśmy się całować,
pozwalając na rozkoszne figle naszym językom. Byłem wsparty na rękach.
Pracowałem biodrami, starając się jak najgłębiej spenetrować jej wilgotną
grotę. Wilgoć w niej zgromadzona, zaczęła wydostawać się na zewnątrz, mocząc
różową zasłonę tworzoną z płatków róży.
— A ty, dlaczego nie pracujesz? —
Spytała mnie, gwałtownie przerywając pocałunki.
— Żona mi zabrania. —
Odpowiedziałem szczerze. — Możemy dokończyć tę rozmowę za chwilę? — Spytałem ją
będąc już tak bardzo podnieconym, że jedyne, o czym w tym momencie myślałem, to
było miejsce, w którym zostawię swoje nasienie.
— Chcesz skończyć?
— O niczym innym teraz nie myślę. —
Wyszeptałem jej do ucha.
— Chcesz podzielić się ze mną swą
produkcją?
— Całą! Tą, którą od ostatniej nocy
zdążyłem wyprodukować.
— Mam ci pozwolić, zostawić ją w
sobie?
— Tak.
— A co jeśli zajdę?
— A zaakceptujesz mojego syna, ze
związku mojego i Agaty?
— Tylko, jeśli się rozwiedziesz i
ożenisz ze mną.
Cóż miałem zrobić?
— Wyjdziesz za biedaka? Bo tym się
stanę, jak się rozwiodę.
— A teraz jesteś bogaty?
Trafne pytanie.
Czy jestem bogaty? Niby mam pieniądze, ale tak naprawdę nie są one moje. Siedzę
w domu, i nie pracuje. Wszystko zawdzięczam żonie. Dom, wystrój wnętrza i
samochód. Na nic, co się w nim znajduje, nie zarobiłem, nie zapracowałem. Więc
może Karolina ma rację? Istnieje, co prawda wspólność majątkowa, ale czy to
mnie w jakikolwiek sposób usprawiedliwia. Może by i tak było, gdyby nie fakt,
że na każdym możliwym kroku, żona przypomina mi, iż to ona na wszystko
zapracowała. Jednocześnie zabrania mi pracy. Tak, ja jestem kurwa tylko jej
maskotką, której dla podtrzymania jej na duchu, urodziła synka.
— A co będzie, jak ożenię się z
tobą?
— Poza tym, że będziemy darzyć się
prawdziwą miłością?
— Tak, poza tym.
— Wezmę ciebie na wspólnika.
Będziesz odpowiedzialny za sprawy administracyjne oraz remontowe. Wspólnie
poprowadzimy nasz hotel.
— Kończę! — Krzyknąłem, czując jak
moja ‘końcówka’ się napręża, jak wyrzuca z siebie wytwór mych lędźwi. W
podbrzuszu poczułem skurcz. Na te kilka sekund, zamknąłem powieki, pozwalając
sobie na odrobinę samotności, podczas której mój organizm, moje ciało mogło się
delektować osiągniętym orgazmem. Czułem pod sobą ciepło ciała Karoliny, jej
spocone uda, które w momencie ekstazy zaciskały się na moich boczkach. Do moich
nozdrzy dotarł zapach jej podniety, eksplozji wilgoci oraz potu, który nas, że
tak powiem oblał.
— Rozumiem, że się zgadzasz?
— Tak kochanie. — Powiedziałem i
pocałowałem ją.
— To ja wskoczę do łazienki, a jak
wrócę, dokończysz mi ustami.
— Z wielką ochotą skarbeczku.
Karolina wróciła
do sypialni bardzo szybko. Położyła się i rozchyliła nogi. Całą zabawę zacząłem
bardzo nietypowo, bo od masażu stóp. Chciałem by Karolina wyluzowała się,
odpłynęła i zrelaksowała.
Po paru minutach masażu, delikatnie
obcałowałem jej nogi, by w końcu skupić całą swoją uwagę, tam, gdzie każdej
kobiecie, frywolna zabawa sprawia największą przyjemność. Jak już mówiłem
wcześniej, Karolina tej części swego ciała, nie goliła i nie depilowała.
Dlatego dochodził do mnie jej specyficzny i bardzo intymny zapach. Pieszczota
ta, tzw. „miłość francuska”, z inną kobietą niż do tej pory, sprawiła mi wiele
przyjemności, ale i wzbudziła we mnie strach. Czy będę umiał ją zaspokoić? Czy
znajdę na mapie jej ciała, odpowiednie azymuty, właściwe punkty? Było to jak
zdobywanie kolejnego szczytu w wędrówce po górach. Niby wszystko podobne,
jednak tak bardzo różne. Inny układ warg, umiejscowienie łechtaczki, a co
najważniejsze inne są też potrzeby. Każda dziewczyna oczekuje czegoś innego,
czegoś osobliwego.
Na szczęście dziewczyna
była tak bardzo nakręcona, że doprowadzenie jej do szczytowania zajęło mi
niewiele czasu. Mówi się, że w wyjątkowych sytuacjach, kobiety również
posiadają wytrysk. Do tej pory, wszystkie te rewelacje, kładłem między bajki.
Jednak, kiedy Karolina takowy dostała, zrozumiałem, że nie było to czcze
gadanie. Nie będę wnikał w szczegóły tego, niecodziennego zdarzenia, nie mniej
powiem tylko tyle, iż jest to, całkiem ciekawe doświadczenie. Z tymże, żeby go
osiągnąć, trzeba bardzo dokładnie poznać ciało kobiety. Nie, nie sądźcie zaraz,
że ze mnie jest jakiś tam anatom. W osiągnięciu tego, bardzo pomogła mi sama
zainteresowana, instruując mnie, co i jak mam wykonać.
Następnie położyłem się na niej.
Nasze usta złączyły się w miłosnym
uniesieniu. Każdy człowiek, posiada swój, niepowtarzalny zapach. Najbardziej,
go odczuwa, kiedy będąc przyzwyczajonym do woni innego ciała, spotyka na swojej
drodze nowe. Karolina pachniała zupełnie inaczej niż Agata, zwłaszcza jej
pachy. Inaczej również smakowała. W nie była jakaś taka naturalność. Nie czuć
było od niej żadnej chemii. Agata miała taką dziwną przywarę, że do łóżka
zawsze przychodziła wyperfumowana, co mnie doprowadzało do szewskiej pasji.
Nawet cipę potrafiła spryskać sobie jakimiś nietrafionymi, niby feromonami, od
których raz nawet wyszły mi jakieś bąble na języku, bo okazało się – boleśnie
dla mnie –, że jestem na nie, uczulony.
Położyliśmy się
koło siebie. Nalałem nam po następnym kieliszku wina.
— Bardzo mi się podobało. —
Powiedziała do mnie. — Dziękuję ci, że robiłeś to, o, co ciebie poprosiłam.
— Chciałem, byś była zadowolona. —
Odpowiedziałem. — Był to nasz pierwszy, że tak powiem ‘pełnometrażowy’ seks.
— No. A tak z ciekawości zapytam …
— Karolina upiła łyk wina — dużo w życiu miałeś kobiet?
— Pytasz z iloma spałem?
— Tak.
— Wiesz, może nie wyglądam na
takiego, ale nie jestem jakimś tam Casanova. Nie spałem z wieloma.
— Ile?
— Jeśli tak mam być szczery, ale
wiesz tak do bólu, to ty właściwie jesteś moją trzecią.
— Hm …, rzeczywiście nie wiele.
— A ty? — Spytałem, spoglądając jej
w oczy, ale prawdę mówiąc już po chwili żałowałem tego pytania.
— Około dziesięcioro mężczyzn,
pulsowało we mnie. Czy ta liczba jakoś cię odstrasza?
— Wiesz dziesięcioro facetów, to
zawsze mniej niż autobus arabów. — Odparłem z humorem, aczkolwiek szczerość
Karoliny trochę mnie przygniotła. Tak no niby wiem, że umawialiśmy się na
prawdomówność, ale akurat w tej kwestii, drobne kłamstewko byłoby wybaczalne.
— Ha, ha. Nigdy nie stroniłam jakoś
od seksu.
— Ale to byli twoi chłopacy,
narzeczeni?
— Zwariowałeś? Wszyscy oni, byli
przygodnie poznanymi przedstawicielami płci brzydkiej. Większość z nich,
poznałam na przyjęciach hotelowych, na których, alkohol leje się strumieniami.
Tylko jeden z nich, ten pierwszy coś dla mnie znaczył.
— Narzeczony?
— Prawie. — Odpowiedziała, a z jej
wielkich oczu spłynęły łzy. — Poznałam go jeszcze w liceum. Zaczęliśmy chodzić
ze sobą w drugiej klasie. Na początku, była to taka młodzieńcza miłość. Wiesz,
kino, spacery po parku i domowe wizyty. Razem odrabialiśmy lekcje, oglądaliśmy
telewizję i graliśmy w gry komputerowe. Pierwszy raz przespaliśmy się dopiero w
klasie maturalnej. Uczyliśmy się wtedy do matury. Obydwoje na amfetaminie,
wkuwaliśmy historię. Nagle jakoś tak nas naszło, że rzuciliśmy się na siebie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy przestałam być dziewicą. Tego samego dnia
zrozumieliśmy, że łączy nas coś więcej niżeli młodzieńcza miłość. Niestety jak
to w życiu bywa, nic wiecznie nie trwa. Jeszcze tego samego wieczoru, przyszli
do nas nasi znajomi. Z nimi przyszło LSD. — Tu na chwilę Karolina przycichła,
popijając trochę wina. — Ja nie wzięłam. Niestety Piotrek, bo tak miał na imię,
wziął. Nie było mnie przy tym. — Wtedy z jej oczu gwałtownie poleciały łzy.
Przytuliłem ją do siebie, a ona
łkając opowiadała dalej. — Nie było mnie przy nim, ponieważ wyszłam z pokoju.
Pokłóciliśmy się właśnie o te LSD. Kiedy ponownie wróciłam do pokoju, i
spytałam się towarzystwa, gdzie jest Piotrek, usłyszałam w odpowiedzi, że
poszedł polatać. Zapytałam się, jak polatać skoro nie wychodził z domu?
Odpowiedzieli. Normalnie, otworzył drzwi od hangaru i wyleciał. Mówiąc to
głowami pokazali mi otwarte na oścież okno. — Ponownie nastąpiła chwila ciszy.
— Mieszkaliśmy na dwunastym piętrze.
— U! — Syknąłem. — Źle to musiało
wyglądać.
— Uwierz mi, nie chcesz czegoś
takiego przeżyć. Wiesz jak wygląda, rozmazana na szybie mucha?
— Wiem.
— No, więc wyobraź sobie, że tak
samo wygląda, człowiek, który spadł na beton z dwunastego piętra. W promieniu
kilku metrów, są na nim, ślady rozbryzganej krwi. Długo nie mogłam się po tym
pozbierać.
— Ale w końcu ci się udało?
— Gdyby mi się to nie udało, to by
mnie tu nie było. Powiedziałam sobie, że kiedyś znajdę mężczyznę, dla, którego
zechcę się zatrzymać. Trochę to trwało, ale w końcu się udało. — Powiedziała i
pocałowała mnie.
— A ty? — Spytała.
— Ja? Przy twoich,
moje przygody całkiem bledną. Dziewictwo straciłem, z dziewczyną, z którą
myślałem, że coś mnie łączy, jednak dość szybko wyprowadziła mnie z tego błędu.
Nie był to jednak żaden wybitny seks. Druga kobieta, która rozłożyła przede mną
nogi, to Agata. Z nią, było już dużo lepiej. Jeśli mówimy o seksie.
— A ze mną?
— Z tobą? Z tobą jest inaczej,
bardziej emocjonalnie. Z nią nie czułem tych, że tak powiem „prądów”.
— Jak to rozegramy?
— Jeszcze nie wiem. Jakoś trzeba
będzie się rozwieść. Gdyby nie było dziecka, byłoby mi łatwiej, a tak wszystko
się skomplikuje. Nie wiem, jak Agata do tego podejdzie. Może jej jeszcze odbić
i stwierdzi, że kocha mnie na maksa albo, że przypierdoli mi alimentami.
— Pomogę ci przejść przez to.
— Wiem. — Odpowiedziałem.
— Kocham ciebie. – Powiedziała do
mnie i położyła swoją głowę na mojej klacie.
— Ja też ciebie kocham. –
Odpowiedziałem i poczułem, że po raz pierwszy mówię to szczerze.
Leżąc tak przytuleni do siebie,
zajęliśmy się swoimi myślami.
Zastanawiałem się nad tym, dlaczego
tak się to wszystko potoczyło?
Byłem przecież żonaty, a szczęście
swe znalazłem, przy kimś zupełnie innym, obcym przedstawicielu płci pięknej. O
czym to mogło świadczyć? Znaliśmy się przecież raptem od kilkunastu godzin, a
mimo to, ja czułem wewnętrznie, że to jest właśnie ta kobieta, która powinna
znaleźć swoje miejsce u mojego boku. Naturalnie rozumiem, że dla kogoś, kto
patrzy na nas z boku, nasz niewytłumaczalny pośpiech może wydać mu się, co
najmniej dziwny. Nie mniej, ja dopiero teraz poczułem różnicę. Agatę odbierałem
rozumem, Karolinę czuję sercem, po prostu wiem, że to jest ta.
Może decyzję o ożenku podjąłem zbyt
pochopnie?
Może nie przemyślałem swojej
decyzji, tak dogłębnie jak powinienem?
Młodym ludziom, bardzo często wydaje się, że udane pożycie seksualne,
zastąpi wszystko inne. Mają przeświadczenie, że kobieta, która dobrze ciągnie
druta, jednocześnie jest inteligentna, dojrzała i kochająca. Tak rzadko,
zwracają uwagę, na mnóstwo tych małych drobiazgów, które im nie pasują.
Nie biorą pod uwagę tego, iż te drobiazgi, po przekroczeniu pewnej ilości,
stają się ogromnym problemem, z którym nie mogą już sobie poradzić. Podobnie
było ze mną. Agata, była dobra w łóżku, miała jednak kilka wad, które
pierwotnie wydawały mi się nie istotne.
Poruszona prze zemnie różnica zdań
odnośnie mojej pracy, dziwne zdarzenia, do których musiało dochodzić na
szkoleniach, w których brała udział, oraz jej podejście do macierzyństwa.
Choćby, jej ostatnie zdanie, że urodziła mi dziecko, bym nie siedział samotnie
w domu, jak ona będzie ciężko pracować poza domem. Nie było między nami,
zwłaszcza z jej strony, tej chęci przebywania razem.
Karolina sprawiała zupełnie inne
wrażenie. Chciała, wręcz żądała ode mnie tej bliskości. Z żoną spaliśmy w
zasadzie pod oddzielnymi kołdrami, z nią leżałem pod jedną.
Do Agaty, mogłem się przytulić
dopiero pod koniec ciąży.
Może, dlatego tak bardzo zabolały
mnie jej ostatnio wypowiedziane zdania?
Wiem jednak teraz jedno, te
małżeństwo było mi potrzebne, do tego, bym mógł spotkać Karolinę. Wiem także
to, że nikt i nic już mnie nie powstrzyma, przed rozwodem.
— A co tam. — Nagle przerwała mi moje przemyślenia.
— Tzn.? — Spytałem się jej, będąc
całkowicie zaskoczonym Karoliny zrywem.
— To. — Odpowiedziała i położyła
się na mnie. Ponownie dzisiejszej nocy, nasze usta złączyły się w namiętnym
pocałunku. Karolina wpuściła mnie do siebie i leżąc na mnie kochała się ze mną.
Patrząc na nas z boku, nasze ciała musiały wyglądać przepięknie. Ja leżący na
plecach, a na mnie szczupłe ciało dziewczyny, z wyraźnie zaznaczonymi
pośladkami, na których leżały me dłonie. Jej piersi zgniecione pomiędzy naszymi
ciałami, pociły się w bardzo szybkim tempie. Karolina rozłożyła lekko nogi, by
ułatwić mi tym sposobem głębszą penetrację. Oczami wyobraźni, ujrzałem, jak jej
różowe, lekko owłosione wargi, oplatają go szczelnie, zamykając różowy żołądź w
ciemnej i wilgnej jaskini.
Był to najpiękniejszy akt
seksualny, w całym moim dotychczasowym życiu. Szybkość, emocje i temperatura. Nasze
mocno spocone ciała ocierały się o siebie, potęgując doznania. Karolina
ściskała mnie swoimi mięśniami, wyduszając ze mnie wszystko, co trzeba było. Po
skończonym akcie, przytuleni do siebie usnęliśmy, mocnym i głębokim snem.
Ciało Karoliny grzało niczym
żeliwny kaloryfer, długo oddając ciepło.
Spędzając czas w tej pozycji
zacząłem się zastanawiać nad tym, czy aby faktycznie nie za szybko się to
wszystko toczy? Przecież my się prawie w ogóle nie znaliśmy, nie spędziliśmy ze
sobą nawet doby. Co się stanie, jeżeli okaże się, że w zwyczajnej prozie życia,
nie jesteśmy, nie będziemy w stanie się dogadać, tudzież zwyczajnie porozumieć?
Czy samo szybsze bicie mego serca wystarczy? Zamaże wady, których nawet jeszcze
nie zdążyłem w niej odkryć? Czy to uczucie, które właśnie skręcało mi żołądek,
było na tyle mocne, by przetrwać? Ba czy było na tyle silne, by w ogóle
wykiełkować? Przebić się przez ziemię teraźniejszości, to może jeszcze i tak,
ale rozkwitnąć w przyszłości? Zamknąłem oczy i spróbowałem sobie to wszystko
wyobrazić, zobaczyć oczami imaginacji mojej, przyszłe – wspólne z Karoliną,
życie. Ujrzeć Euzebiusza, wtulonego gdzieś pomiędzy mną a nią. Syna, który jest
tylko w połowie mój. Czy Karolina będzie miała w sobie na tyle dużo empatii, by
pokochać go jak swoje dziecko? Po mimo tych ‘realistycznych’ myśli, cały czas
czułem, że była to dobra decyzja.
Nie wiem jak ona, ale ja zasnąłem
wyjątkowo podekscytowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz