środa, 2 października 2013

Poród rozdział V - Rozmowa

                                                                  ROZMOWA

Usiedliśmy na łóżku w sypialni. Karolina przyniosła ze sobą wino, które znacznie bardziej, niż wódka, pasowało do zaistniałej sytuacji. Siedzieliśmy oparci o zagłówek.
W dłoniach swych trzymaliśmy napełnione bursztynowym trunkiem kieliszki, patrząc na siebie i delektując się tym momentem. Trwaliśmy w tej pozie, z dobre kilka minut w trakcie, których miałem niepowtarzalną sposobność, ‘pożerać’ ją wzrokiem. Te parę chwil milczenia, które mijały nam niesamowicie szybko, były niczym nieskrępowane, wolne i ulotne jak wiosenny powiew wiatru. Nie byliśmy sobą zawstydzeni, czy też onieśmieleni. Po prostu nie czuliśmy, w tej skądinąd magicznej chwili, jakiegokolwiek przymusu rozmowy, która zamaskowywałaby nasze obawy, wstyd lub prawdziwe ego.
W pewnym momencie dziewczyna zaproponowała, abyśmy zrzucili z siebie ubrania, i to do tego wszystkie.
Zgodziłem się, lecz nie zrobiłem tego ze zwykłej chęci przelecenia jej, lub też własnej podniety. Poszedłem na to, gdyż miało to oznaczać, zgodę do całkowitego otworzenia się przed nią, przed drugim człowiekiem. Wyzbycie się uczucia wstydu w takiej sytuacji jest pierwszym krokiem ku intymnej bliskości, którego człowiek najbardziej potrzebuje. Kiedy już byliśmy nadzy, ujrzałem przed sobą, prawdziwy kunszt Boga.
Dlaczego?
Bo tylko On, mógł stworzyć istotę tak piękną. Karolina, miała niezwykle foremne kształty. Jędrny biust, lekko wypukły brzuszek i krągłe biodra.
Długie i proste nogi, jędrne uda oraz łydki, które były doskonale proporcjonalne, względem siebie.
A jej dłonie? Smukłe palce. Zdrowe i mocne paznokcie, bez odrobiny lakieru na sobie. Skórę miała taką, jak moja pościel, jedwabną i pachnącą. Wzgórek łonowy, pokryty zakręconymi włoskami, które otaczały również, różowy właz do jaskini miłości. Ponadto Karolina, nie goliła się pod pachami, co akurat mi kompletnie nie przeszkadzało. Powiem więcej, bardzo mi się to spodobało. Jestem, że tak powiem człowiekiem, który potrzebuje w kontaktach damsko-męskich, różnego rodzaju bodźców erotycznych, w tym także zapachu. Co prawda, w życiu codziennym, musiało jej to przeszkadzać, jednak to tylko uświadomiło mi, że jest to kobieta z zasadami, której nie obchodzi, społeczne przyzwolenie. Naturalnie nogi miała gładkie, niczym pergamin. W trakcie tych magicznych, milczących minut, kilkakrotnie upiła z ze swojego kieliszka, bursztynowego wina. Za każdym razem, zmysłowo oblizując językiem wargi.
A ja?
Ja leżałem obok, stercząc prosto, jak wojak na porannym apelu.
— A w ogóle to tak naprawdę ile masz lat? — Pierwszy przerwałem, panującą w sypialni ciszę.
— Dwadzieścia dziewięć — odpowiedziała. — Co nie wyglądam? — Spytała natychmiast, widząc niedowierzanie w mych oczach.
— Nie, nie wyglądasz.
— A ile mi dawałeś?
— Ja wiem? — Zastanowiłem się przez moment — teraz jak widzę cię w jasnym świetle, bez makijażu, wydajesz mi się znacznie młodsza.
— Ile?
— Dwadzieścia. — Odparłem.
— Miło mi to słyszeć. — Uśmiechnęła się, odsłaniając białe, ale bez przesady, równe zęby — Niestety, dwudziestkę miałam dziewięć lat temu.
— Jak ty to robisz? Co stosujesz, że udaje ci się zachować tak fenomenalnie dziewczęcy wygląd?
— Nijak. Niczego robić specjalnie nie muszę. Genetyka. Moi, nadmienię, że żyjący jeszcze dziadkowie, mają po dziewięćdziesiąt lat, a pradziadkowie dożyli setki. Również moi rodzice mimo sześćdziesiątki na karku, uprawiają sport wyczynowy.
Ponadto często kąpię się w ziołach i również je piję. Uprawiam różne sporty, korzystam z dobrodziejstw spa i inne takie.
— Co to są za zioła? — Spytałem ją, porozumiewawczo mrugając oczkiem, sądząc, że za chwilę przyzna mi się do palenia trawy.
— Czarcie Zielę. Słyszałeś o nim?
— A piąte przez dziesiąte.
— To proste, robisz z nich wywar, wlewasz do wanny z wodą i robisz sobie oczyszczającą kąpiel. Wszystkie zaskórniki, toksyny, które siedzą tobie, pod skórą, wydostają się na zewnątrz. Choć według niektórych wierzeń zabiegi te mają również oddalić od ciebie złe uroki.
— Złe uroki? Ale, co? Klątwy jakieś?
— Takie, dawne wierzenia pogańskie. Chodzi o to, że jak kładziesz się do wanny, masz uwolnić siebie, swój umysł od złej energii, którą ktoś, nie przychylny twej osobie, kieruje w twoją stronę. Nie mniej pijąc wywar z tych ziół, oczyszczasz sobie organizm z toksyn.
Poza tym, jak już mówiłam, dużo ćwiczę, biegam oraz nie przesadzam z tłustym jedzeniem. Nie korzystam również z solarium, ponieważ zbyt częste korzystanie wysusza skórę.
— Hm, ciekawe. A seks?
— Lubię, ale nie oznacza to, że chodzę do łóżka z każdym napotkanym mężczyzną. Nie jestem prostytutką, lecz nie jestem też pruderyjna. Jak sam wiesz, „uprawianie” miłości, jest zbawienne dla naszego organizmu, niestety w dzisiejszym świecie, chorób wenerycznych tudzież innych, równie groźnych dla życia a przenoszonych drogą płciową, kontakty te najlepiej jest ograniczać. No i naturalnie zabezpieczać się.
— Tabletki czy spirala?
— A, co ty taki dociekliwy jesteś? — Spytała mnie z uśmiechem. — Prezerwatywy, są najlepsze.
— Z nami ich nie użyłaś.
— Zaufałam wam. — Odpowiedziała i spojrzała mi w oczy. — Poza tym, ilość wypitego przedtem alkoholu, jakoś tak mnie rozluźniła.
— No, ale skoro nie zabezpieczasz się środkami hormonalnymi to…
— Pytasz czy mogłam zajść w ciąże?
— Tak.
— Mogłam. — Trochę mnie, ta jej otwartość, zaskoczyła. Czy ona próbowała mi powiedzieć, że brała tę opcję poważnie pod uwagę? — Zdziwiony? — Spytała się po chwili.
— Trochę. Najbardziej zaskakuje mnie twoja bezpośredniość. — Odparłem.
— Mnie to też zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Widziałam ciebie wcześniej, może nie rozmawialiśmy ze sobą, ale spodobałeś mi się. Potem, gdy zadzwonił
 Jacek i zaproponował mi przyjazd, byłam bardzo podekscytowana. Bałam się tego, jakim się okażesz człowiekiem. Na początku, wydałeś się miłym chłopakiem, który cieszy się z synka.
— Ale mówiłaś, że rozmawiałaś z Jackiem, który powiedział ci, że nie jestem szczęśliwy.
— Tak, ale o tym opowiadał mi ciut wcześniej. Jadąc do was, już to wiedziałam. Pytanie brzmiało, czy między nami coś zaiskrzy.
— I tak się stało.
— Tak, ale dopiero wtedy, kiedy usiedliśmy koło siebie. Po tym, gdy zetknęliśmy się ramionami, kiedy mnie objąłeś i przytuliłeś do siebie. Poczułam się wówczas jakoś tak, jakby to powiedzieć – szczęśliwa.  
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że przejść nam przez tę sytuację będzie bardzo ciężko?
— Wiem, ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Będzie to dla nas próba charakteru. Na pewno większą próbą będzie dla ciebie i twoich uczuć. Ja nie mam tego bagażu, z którym ty musisz się w tym momencie borykać. Nie mam dzieci, męża. Ja nie mam nawet psa. Pod tym względem jest mi na pewno łatwiej, ale żeby nie było tak kolorowo, ja też targam na plecach pewno brzemię.
— Jakież to brzemię dźwiga mój kwiatuszek?
— Zawsze, już do końca będę w śród znajomych, ale i nie tylko ich, postrzegana, jako kobieta, która rozbiła ci szczęśliwe małżeństwo.   
Po tych słowach zabrałem jej z dłoni pusty kieliszek i odstawiłem go na szafkę nocną i postawiłem go obok swojego. Następnie przybliżyłem swe usta do jej czerwonych i ewidentnie spragnionych namiętnych pocałunków, warg. Musnęliśmy się nimi tak zmysłowo i delikatnie, jak wiosenny powiew wiatru lekko muska, budzące się z zimowego snu, polne kwiaty.
Na policzku Karoliny, położyłem swoją dłoń, czując gładką cerę. Teraz nasze usta złączyły się na dłużej, rozchylając się, jak rozchylają się kwitnące pąki róży. Nasze języki majestatycznie, wysunęły się do przodu, stykając się, gdzieś w połowie drogi. Cały ten czas patrzeliśmy sobie w oczy, jak gdyby każde z nas, przed drugim nie chciało ukryć swej duszy. Zaczęliśmy całować się bardziej łapczywiej. Wymiana płynów, stała się bardziej intensywna, oddech, zjednoczył się w tym samym rytmie, który stał się wspólnym dla naszych płuc. Dopiero wtedy, zamknęliśmy „zwierciadła”, by móc, że tak powiem w ciszy i zamknięciu własnych myśli, delektować się tą pieszczotą.
Gdy minął jakiś bliżej nieokreślony przedział czasu, dziewczyna położyła się na mnie i wpuściła mnie do siebie. Od razu poczułem, jak bardzo pragnęła tego zbliżenia. Gładkość i swoboda, z jaką w nią wszedłem, oraz ciepło środka, zasugerowały mi, że będzie to bardzo udany akt.
Karolina usiadła na mych biodrach. Spojrzałem w dół, i zobaczyłem jak moje włoski splatają się z jej „futerkiem”. Przed sobą miałem jej okrągły biust, a także dwie beżowe „atenki”.
Chwyciłem ją za biodra, i zaczęła się delikatnie poruszać. Ocierała się o mnie dolnymi wargami, wpuszczając i wypuszczając mnie raz za razem.
— Gdzie pracujesz? — Zadałem jej pytanie, nieco tylko niezwiązane z tym, co właśnie robiliśmy, gdyż poczułem, że w wyniku mojego zbytniego podniecenia, za chwilę wystrzelę.
— W hotelu. — Odpowiedziała mi szeptem, odchylając do tyłu swą głowę.
— Jako? — Dopytywałem dalej, starając się maksymalnie skupić na tym, co mi odpowie, by tylko nie myśleć o jej ‘cudownym’, wilgotnym i gorącym wnętrzu.
— Jestem jego dyrektorką. Mój tata, jest właścicielem trzech hoteli w Poznaniu. Ja kieruję jednym z nich. — Odpowiedziała, zalotnie wysuwając z ust język, a dłońmi oparła się o mój tors.
— Czyli szycha z ciebie?
— Bo ja wiem? Nie jest to łatwa praca. Musisz zająć się wszystkim. Ludźmi, pokojami i kuchnią. Podpisujesz różnego rodzaju umowy o współpracy i innych takich. Ciężka praca. Ale kiedy skończyłam Marketing i Zarządzanie, tatuś zaproponował mi tę posadę. Jako, że wcześniej robiłam u niego staż, miałam duże doświadczenie w pracy hotelu.
— Dużo zarabiasz?
— Nie narzekam. Jednak ja nie jestem na pensji. Mam swój procent w osiąganych zyskach. Jeżeli hotel, który prowadzę, przynosi zysk, zarabiam i ja, lecz jeżeli ma stratę, to i ją mam.
— Ciekawy układ.
— Tata mówi, że tak powinno być w dobrym biznesie. Nie jest sztuką, by niezależnie od wyników finansowych, rada nadzorcza, tudzież prezes zawsze kasował pełną wysokość swojego uposażenia.
— Dlaczego?
— Dlatego, że w takiej sytuacji, jego motywacja do zwiększania efektywności, zakładu lub instytucji, którą się kieruje, jest niska.
— Nowatorskie podejście. Tak powinni pracować w państwowych zakładach, oraz w Sejmie i Senacie.
— Tak. Brak odpowiedzialności materialnej prowadzi do patologii. — Stwierdziła i przyspieszyła ruchy. Wnikałem w nią szybciej i głębiej. Po chwili, nachyliła się i oblizała mi usta językiem. Objąłem ją rękoma, przytulając do siebie. Położyła swoją głowę, obok mojej, całując mnie po szyi. Poczuliśmy ciepło swoich rozpalonych ciał. Między naszą skórą pojawiły się słonawe kropelki potu, co sprawiło, że nasze torsy ocierając się o siebie miały większy poślizg. 
Mój członek, chował się w niej, w mokrej i gorącej już szparce. Na swoich piersiach czułem jej jędrny biust a także twarde ‘antenki’. Karolina zmysłowo lizała mi aortę, jakby właśnie przygotowywałaby się do dziabnięcia mnie w nią. Momentalnie przeszły mnie dreszcze rozkoszy i podniecenia, gdyż miejsce to mam straszliwie wrażliwe na dotyk. Zwyczajnie mnie jej pieszczoty łaskotały.   
— Jesteś cudownie sztywny i twardy.
— Dziękuję. — Odparłem. — Może zmiana pozycji?
— Może.
Przewróciłem się na bok, i teraz ja leżałem na dziewczynie. Karolina oplotła mnie nogami, wysoko podnosząc kolana, bym mógł głębiej ją penetrować. Znów zaczęliśmy się całować, pozwalając na rozkoszne figle naszym językom. Byłem wsparty na rękach. Pracowałem biodrami, starając się jak najgłębiej spenetrować jej wilgotną grotę. Wilgoć w niej zgromadzona, zaczęła wydostawać się na zewnątrz, mocząc różową zasłonę tworzoną z płatków róży.
— A ty, dlaczego nie pracujesz? — Spytała mnie, gwałtownie przerywając pocałunki.
— Żona mi zabrania. — Odpowiedziałem szczerze. — Możemy dokończyć tę rozmowę za chwilę? — Spytałem ją będąc już tak bardzo podnieconym, że jedyne, o czym w tym momencie myślałem, to było miejsce, w którym zostawię swoje nasienie.
— Chcesz skończyć?
— O niczym innym teraz nie myślę. — Wyszeptałem jej do ucha.
— Chcesz podzielić się ze mną swą produkcją?
— Całą! Tą, którą od ostatniej nocy zdążyłem wyprodukować.
— Mam ci pozwolić, zostawić ją w sobie?
— Tak.
— A co jeśli zajdę?
— A zaakceptujesz mojego syna, ze związku mojego i Agaty?
— Tylko, jeśli się rozwiedziesz i ożenisz ze mną.
Cóż miałem zrobić?
— Wyjdziesz za biedaka? Bo tym się stanę, jak się rozwiodę.
— A teraz jesteś bogaty?
Trafne pytanie. Czy jestem bogaty? Niby mam pieniądze, ale tak naprawdę nie są one moje. Siedzę w domu, i nie pracuje. Wszystko zawdzięczam żonie. Dom, wystrój wnętrza i samochód. Na nic, co się w nim znajduje, nie zarobiłem, nie zapracowałem. Więc może Karolina ma rację? Istnieje, co prawda wspólność majątkowa, ale czy to mnie w jakikolwiek sposób usprawiedliwia. Może by i tak było, gdyby nie fakt, że na każdym możliwym kroku, żona przypomina mi, iż to ona na wszystko zapracowała. Jednocześnie zabrania mi pracy. Tak, ja jestem kurwa tylko jej maskotką, której dla podtrzymania jej na duchu, urodziła synka.
— A co będzie, jak ożenię się z tobą?
— Poza tym, że będziemy darzyć się prawdziwą miłością?
— Tak, poza tym.
— Wezmę ciebie na wspólnika. Będziesz odpowiedzialny za sprawy administracyjne oraz remontowe. Wspólnie poprowadzimy nasz hotel.
— Kończę! — Krzyknąłem, czując jak moja ‘końcówka’ się napręża, jak wyrzuca z siebie wytwór mych lędźwi. W podbrzuszu poczułem skurcz. Na te kilka sekund, zamknąłem powieki, pozwalając sobie na odrobinę samotności, podczas której mój organizm, moje ciało mogło się delektować osiągniętym orgazmem. Czułem pod sobą ciepło ciała Karoliny, jej spocone uda, które w momencie ekstazy zaciskały się na moich boczkach. Do moich nozdrzy dotarł zapach jej podniety, eksplozji wilgoci oraz potu, który nas, że tak powiem oblał.
— Rozumiem, że się zgadzasz?
— Tak kochanie. — Powiedziałem i pocałowałem ją.
— To ja wskoczę do łazienki, a jak wrócę, dokończysz mi ustami.
— Z wielką ochotą skarbeczku.
Karolina wróciła do sypialni bardzo szybko. Położyła się i rozchyliła nogi. Całą zabawę zacząłem bardzo nietypowo, bo od masażu stóp. Chciałem by Karolina wyluzowała się, odpłynęła i zrelaksowała.
Po paru minutach masażu, delikatnie obcałowałem jej nogi, by w końcu skupić całą swoją uwagę, tam, gdzie każdej kobiecie, frywolna zabawa sprawia największą przyjemność. Jak już mówiłem wcześniej, Karolina tej części swego ciała, nie goliła i nie depilowała. Dlatego dochodził do mnie jej specyficzny i bardzo intymny zapach. Pieszczota ta, tzw. „miłość francuska”, z inną kobietą niż do tej pory, sprawiła mi wiele przyjemności, ale i wzbudziła we mnie strach. Czy będę umiał ją zaspokoić? Czy znajdę na mapie jej ciała, odpowiednie azymuty, właściwe punkty? Było to jak zdobywanie kolejnego szczytu w wędrówce po górach. Niby wszystko podobne, jednak tak bardzo różne. Inny układ warg, umiejscowienie łechtaczki, a co najważniejsze inne są też potrzeby. Każda dziewczyna oczekuje czegoś innego, czegoś osobliwego.
Na szczęście dziewczyna była tak bardzo nakręcona, że doprowadzenie jej do szczytowania zajęło mi niewiele czasu. Mówi się, że w wyjątkowych sytuacjach, kobiety również posiadają wytrysk. Do tej pory, wszystkie te rewelacje, kładłem między bajki. Jednak, kiedy Karolina takowy dostała, zrozumiałem, że nie było to czcze gadanie. Nie będę wnikał w szczegóły tego, niecodziennego zdarzenia, nie mniej powiem tylko tyle, iż jest to, całkiem ciekawe doświadczenie. Z tymże, żeby go osiągnąć, trzeba bardzo dokładnie poznać ciało kobiety. Nie, nie sądźcie zaraz, że ze mnie jest jakiś tam anatom. W osiągnięciu tego, bardzo pomogła mi sama zainteresowana, instruując mnie, co i jak mam wykonać.
Następnie położyłem się na niej.
Nasze usta złączyły się w miłosnym uniesieniu. Każdy człowiek, posiada swój, niepowtarzalny zapach. Najbardziej, go odczuwa, kiedy będąc przyzwyczajonym do woni innego ciała, spotyka na swojej drodze nowe. Karolina pachniała zupełnie inaczej niż Agata, zwłaszcza jej pachy. Inaczej również smakowała. W nie była jakaś taka naturalność. Nie czuć było od niej żadnej chemii. Agata miała taką dziwną przywarę, że do łóżka zawsze przychodziła wyperfumowana, co mnie doprowadzało do szewskiej pasji. Nawet cipę potrafiła spryskać sobie jakimiś nietrafionymi, niby feromonami, od których raz nawet wyszły mi jakieś bąble na języku, bo okazało się – boleśnie dla mnie –, że jestem na nie, uczulony.   
Położyliśmy się koło siebie. Nalałem nam po następnym kieliszku wina.
— Bardzo mi się podobało. — Powiedziała do mnie. — Dziękuję ci, że robiłeś to, o, co ciebie poprosiłam.
— Chciałem, byś była zadowolona. — Odpowiedziałem. — Był to nasz pierwszy, że tak powiem ‘pełnometrażowy’ seks.
— No. A tak z ciekawości zapytam … — Karolina upiła łyk wina — dużo w życiu miałeś kobiet?
— Pytasz z iloma spałem?
— Tak.
— Wiesz, może nie wyglądam na takiego, ale nie jestem jakimś tam Casanova. Nie spałem z wieloma.
— Ile?
— Jeśli tak mam być szczery, ale wiesz tak do bólu, to ty właściwie jesteś moją trzecią.
— Hm …, rzeczywiście nie wiele.
— A ty? — Spytałem, spoglądając jej w oczy, ale prawdę mówiąc już po chwili żałowałem tego pytania.
— Około dziesięcioro mężczyzn, pulsowało we mnie. Czy ta liczba jakoś cię odstrasza?
— Wiesz dziesięcioro facetów, to zawsze mniej niż autobus arabów. — Odparłem z humorem, aczkolwiek szczerość Karoliny trochę mnie przygniotła. Tak no niby wiem, że umawialiśmy się na prawdomówność, ale akurat w tej kwestii, drobne kłamstewko byłoby wybaczalne.
— Ha, ha. Nigdy nie stroniłam jakoś od seksu.
— Ale to byli twoi chłopacy, narzeczeni?
— Zwariowałeś? Wszyscy oni, byli przygodnie poznanymi przedstawicielami płci brzydkiej. Większość z nich, poznałam na przyjęciach hotelowych, na których, alkohol leje się strumieniami. Tylko jeden z nich, ten pierwszy coś dla mnie znaczył.
— Narzeczony?
— Prawie. — Odpowiedziała, a z jej wielkich oczu spłynęły łzy. — Poznałam go jeszcze w liceum. Zaczęliśmy chodzić ze sobą w drugiej klasie. Na początku, była to taka młodzieńcza miłość. Wiesz, kino, spacery po parku i domowe wizyty. Razem odrabialiśmy lekcje, oglądaliśmy telewizję i graliśmy w gry komputerowe. Pierwszy raz przespaliśmy się dopiero w klasie maturalnej. Uczyliśmy się wtedy do matury. Obydwoje na amfetaminie, wkuwaliśmy historię. Nagle jakoś tak nas naszło, że rzuciliśmy się na siebie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przestałam być dziewicą. Tego samego dnia zrozumieliśmy, że łączy nas coś więcej niżeli młodzieńcza miłość. Niestety jak to w życiu bywa, nic wiecznie nie trwa. Jeszcze tego samego wieczoru, przyszli do nas nasi znajomi. Z nimi przyszło LSD. — Tu na chwilę Karolina przycichła, popijając trochę wina. — Ja nie wzięłam. Niestety Piotrek, bo tak miał na imię, wziął. Nie było mnie przy tym. — Wtedy z jej oczu gwałtownie poleciały łzy.
Przytuliłem ją do siebie, a ona łkając opowiadała dalej. — Nie było mnie przy nim, ponieważ wyszłam z pokoju. Pokłóciliśmy się właśnie o te LSD. Kiedy ponownie wróciłam do pokoju, i spytałam się towarzystwa, gdzie jest Piotrek, usłyszałam w odpowiedzi, że poszedł polatać. Zapytałam się, jak polatać skoro nie wychodził z domu? Odpowiedzieli. Normalnie, otworzył drzwi od hangaru i wyleciał. Mówiąc to głowami pokazali mi otwarte na oścież okno. — Ponownie nastąpiła chwila ciszy. — Mieszkaliśmy na dwunastym piętrze.
— U! — Syknąłem. — Źle to musiało wyglądać.
— Uwierz mi, nie chcesz czegoś takiego przeżyć. Wiesz jak wygląda, rozmazana na szybie mucha?
— Wiem.
— No, więc wyobraź sobie, że tak samo wygląda, człowiek, który spadł na beton z dwunastego piętra. W promieniu kilku metrów, są na nim, ślady rozbryzganej krwi. Długo nie mogłam się po tym pozbierać.
— Ale w końcu ci się udało?
— Gdyby mi się to nie udało, to by mnie tu nie było. Powiedziałam sobie, że kiedyś znajdę mężczyznę, dla, którego zechcę się zatrzymać. Trochę to trwało, ale w końcu się udało. — Powiedziała i pocałowała mnie.
— A ty? — Spytała.
— Ja? Przy twoich, moje przygody całkiem bledną. Dziewictwo straciłem, z dziewczyną, z którą myślałem, że coś mnie łączy, jednak dość szybko wyprowadziła mnie z tego błędu. Nie był to jednak żaden wybitny seks. Druga kobieta, która rozłożyła przede mną nogi, to Agata. Z nią, było już dużo lepiej. Jeśli mówimy o seksie.
— A ze mną?
— Z tobą? Z tobą jest inaczej, bardziej emocjonalnie. Z nią nie czułem tych, że tak powiem „prądów”.
— Jak to rozegramy?
— Jeszcze nie wiem. Jakoś trzeba będzie się rozwieść. Gdyby nie było dziecka, byłoby mi łatwiej, a tak wszystko się skomplikuje. Nie wiem, jak Agata do tego podejdzie. Może jej jeszcze odbić i stwierdzi, że kocha mnie na maksa albo, że przypierdoli mi alimentami.  
— Pomogę ci przejść przez to.
— Wiem. — Odpowiedziałem.
— Kocham ciebie. – Powiedziała do mnie i położyła swoją głowę na mojej klacie.
— Ja też ciebie kocham. – Odpowiedziałem i poczułem, że po raz pierwszy mówię to szczerze.
Leżąc tak przytuleni do siebie, zajęliśmy się swoimi myślami.
Zastanawiałem się nad tym, dlaczego tak się to wszystko potoczyło?
Byłem przecież żonaty, a szczęście swe znalazłem, przy kimś zupełnie innym, obcym przedstawicielu płci pięknej. O czym to mogło świadczyć? Znaliśmy się przecież raptem od kilkunastu godzin, a mimo to, ja czułem wewnętrznie, że to jest właśnie ta kobieta, która powinna znaleźć swoje miejsce u mojego boku. Naturalnie rozumiem, że dla kogoś, kto patrzy na nas z boku, nasz niewytłumaczalny pośpiech może wydać mu się, co najmniej dziwny. Nie mniej, ja dopiero teraz poczułem różnicę. Agatę odbierałem rozumem, Karolinę czuję sercem, po prostu wiem, że to jest ta.   
Może decyzję o ożenku podjąłem zbyt pochopnie?
Może nie przemyślałem swojej decyzji, tak dogłębnie jak powinienem?
Młodym ludziom, bardzo często wydaje się, że udane pożycie seksualne, zastąpi wszystko inne. Mają przeświadczenie, że kobieta, która dobrze ciągnie druta, jednocześnie jest inteligentna, dojrzała i kochająca. Tak rzadko, zwracają uwagę, na mnóstwo tych małych drobiazgów, które im nie pasują. Nie biorą pod uwagę tego, iż te drobiazgi, po przekroczeniu pewnej ilości, stają się ogromnym problemem, z którym nie mogą już sobie poradzić. Podobnie było ze mną. Agata, była dobra w łóżku, miała jednak kilka wad, które pierwotnie wydawały mi się nie istotne.
Poruszona prze zemnie różnica zdań odnośnie mojej pracy, dziwne zdarzenia, do których musiało dochodzić na szkoleniach, w których brała udział, oraz jej podejście do macierzyństwa. Choćby, jej ostatnie zdanie, że urodziła mi dziecko, bym nie siedział samotnie w domu, jak ona będzie ciężko pracować poza domem. Nie było między nami, zwłaszcza z jej strony, tej chęci przebywania razem.
Karolina sprawiała zupełnie inne wrażenie. Chciała, wręcz żądała ode mnie tej bliskości. Z żoną spaliśmy w zasadzie pod oddzielnymi kołdrami, z nią leżałem pod jedną.
Do Agaty, mogłem się przytulić dopiero pod koniec ciąży.
Może, dlatego tak bardzo zabolały mnie jej ostatnio wypowiedziane zdania?                
Wiem jednak teraz jedno, te małżeństwo było mi potrzebne, do tego, bym mógł spotkać Karolinę. Wiem także to, że nikt i nic już mnie nie powstrzyma, przed rozwodem.
— A co tam. — Nagle przerwała mi moje przemyślenia.
— Tzn.? — Spytałem się jej, będąc całkowicie zaskoczonym Karoliny zrywem.
— To. — Odpowiedziała i położyła się na mnie. Ponownie dzisiejszej nocy, nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Karolina wpuściła mnie do siebie i leżąc na mnie kochała się ze mną. Patrząc na nas z boku, nasze ciała musiały wyglądać przepięknie. Ja leżący na plecach, a na mnie szczupłe ciało dziewczyny, z wyraźnie zaznaczonymi pośladkami, na których leżały me dłonie. Jej piersi zgniecione pomiędzy naszymi ciałami, pociły się w bardzo szybkim tempie. Karolina rozłożyła lekko nogi, by ułatwić mi tym sposobem głębszą penetrację. Oczami wyobraźni, ujrzałem, jak jej różowe, lekko owłosione wargi, oplatają go szczelnie, zamykając różowy żołądź w ciemnej i wilgnej jaskini.  
Był to najpiękniejszy akt seksualny, w całym moim dotychczasowym życiu. Szybkość, emocje i temperatura. Nasze mocno spocone ciała ocierały się o siebie, potęgując doznania. Karolina ściskała mnie swoimi mięśniami, wyduszając ze mnie wszystko, co trzeba było. Po skończonym akcie, przytuleni do siebie usnęliśmy, mocnym i głębokim snem.
Ciało Karoliny grzało niczym żeliwny kaloryfer, długo oddając ciepło.
Spędzając czas w tej pozycji zacząłem się zastanawiać nad tym, czy aby faktycznie nie za szybko się to wszystko toczy? Przecież my się prawie w ogóle nie znaliśmy, nie spędziliśmy ze sobą nawet doby. Co się stanie, jeżeli okaże się, że w zwyczajnej prozie życia, nie jesteśmy, nie będziemy w stanie się dogadać, tudzież zwyczajnie porozumieć? Czy samo szybsze bicie mego serca wystarczy? Zamaże wady, których nawet jeszcze nie zdążyłem w niej odkryć? Czy to uczucie, które właśnie skręcało mi żołądek, było na tyle mocne, by przetrwać? Ba czy było na tyle silne, by w ogóle wykiełkować? Przebić się przez ziemię teraźniejszości, to może jeszcze i tak, ale rozkwitnąć w przyszłości? Zamknąłem oczy i spróbowałem sobie to wszystko wyobrazić, zobaczyć oczami imaginacji mojej, przyszłe – wspólne z Karoliną, życie. Ujrzeć Euzebiusza, wtulonego gdzieś pomiędzy mną a nią. Syna, który jest tylko w połowie mój. Czy Karolina będzie miała w sobie na tyle dużo empatii, by pokochać go jak swoje dziecko? Po mimo tych ‘realistycznych’ myśli, cały czas czułem, że była to dobra decyzja.  
Nie wiem jak ona, ale ja zasnąłem wyjątkowo podekscytowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz