Poród
Leżałem na
materacu, pościelonym pięknym, białym i jedwabnym prześcieradłem. Poduszka, o
którą opierałem głowę, również obłożona była takim samym materiałem. Używamy z
żoną, tej właśnie delikatnej pościeli, ponieważ jest nas na nią po prostu
stać.
Na mnie, okrakiem siedziała śliczna
blondwłosa kobieta, o imieniu Agata. Miała dwadzieścia dziewięć lat i była w
zaawansowanej ciąży. Zamknęła oczy, skrywając pod powiekami, błękitne koraliki.
Jej powieki ozdobione były bardzo długimi rzęsami. Jasne i zawinięte pod górę.
Twarz miała pociągłą oraz piegowate policzki, lecz bez przesady. Na czole
nosiła ledwie widoczną bliznę, która była efektem jej szalonego skądinąd
dzieciństwa.
Jak już wspomniałem, siedziała na
mnie, pozwalając mi penetrować swoje wnętrze. Co prawda lekarz ginekolog,
ostrzegał nas, że uprawianie seksu w połowie ósmego miesiąca, może być wysoce
ryzykowną zabawą, ale po wypiciu lampki wina i zjedzeniu nastrojowej kolacji,
bez szczególnego namysłu, oddaliśmy się seksualnej namiętności.
Agata nosiła
przed sobą duży, żeby nie powiedzieć monstrualny brzuch. Nie mniej, mimo swoich
rozmiarów, był wyjątkowo, że tak powiem – foremny. Zaczynał się tuż pod
mostkiem i zataczając ładne acz szerokie koło, kończył się tuż przy łonie.
Skóra na nim, napięta była, chyba już do maksimum swych możliwości.
Ku mojej nieskrywanej radości,
piersi mojej żony, od czasów zapłodnienia urosły ze trzy rozmiary. W tym
intymnym momencie wisiały nade mną, bujając się raz w lewo raz w prawo wręcz
prosząc się o odrobinę pieszczot. Niestety w tej pozycji, nie mogłem ich
polizać, więc musiałem się zadowolić masażem ręcznym, czując jak pod wpływem
tego dotyku, jej rozciągnięte sutki twardnieją.
W trakcie tej
zabawy, Agata powoli, ale rytmicznie poruszała biodrami, wpuszczając ‘go’ do siebie
raz głębiej, raz płycej. Kiedy pieszczenie jej piersi już mi się znudziło,
położyłem swe dłonie, na żony brzuchu, czując nimi mocne ruchy dziecka.
Niebotyczne uczucie.
Zawsze nurtowało mnie jedno pytanie
– czy dziecko wie, kiedy rodzice się kochają? – Nasz ginekolog, stanowczo
twierdził, że tak. Oczywiście nie na zasadzie, iż wie, że tatuś ‘bzyka’
mamusie, ale osiąganie przez mamę orgazmu, również i na niego wpływało
pozytywnie.
Nawet dobrze, że nam to wyjaśnił,
gdyż przez dłuższą chwilę bałem się, że nasz nienarodzony synek, widzi mojego
penisa.
Wiecie, widok takiego olbrzyma,
mógłby wywołać u niego trwały uszczerbek na zdrowiu, zwłaszcza tym psychicznym.
Agata nagle
przyspieszyła swoje ruchy. Wiedziałem, że to oznaczało, iż właśnie zaczynała
zbliżać się do końca. Im szybciej się poruszała, tym większą sprawiała mi
przyjemność. W pewnym momencie, przekroczyła granicę, za której ja już nie
mogłem kontrolować czasu swojego wytrysku.
Udało nam się osiągnąć rozkosz,
mniej więcej w tej samej chwili.
Jako że od paru dni, niczego
takiego nie robiliśmy, a i również ja ręcznie sobie nie pomagałem, ilość
wstrzelonego nasienia była ogromna.
Agata ma tylko jedną małą przywarę,
kiedy osiąga orgazm w pozycji na jeźdźca, zawsze zmyka swoje dłonie na
mojej owłosionej klacie, co zwykle skutkuje źle wykonaną depilacją. Nie wspomnę
tu o tym, że boli to jak kurwa mać. Odrzuca jeszcze głowę do tyłu, krzycząc
przy tym:
— Jesteś boski! Aaa! Co za rozkosz.
Moja cipka chce cię poślubić.
— Przecież, ją poślubiłem. — Odpowiadam,
jej zazwyczaj wtedy.
Tym razem, było jednak inaczej.
Chwyciła się obiema dłońmi za głowę ściskając ją tylko, po czym jęknęła:
— Cudowne uczucie.
Ja leżałem pod nią, czując
wypływające ze mnie ostatnie krople. Dłońmi masowałem ją po brzuchu, odczuwając
jeszcze delikatne ruchy dziecka.
Nagle Agata zsunęła się ze mnie i
położyła się do mnie tyłem.
— Fantastyczny seks — powiedziałem,
leżąc z zamkniętymi oczyma — teraz czas na sen.
— Przytul się do mnie. — Szepnęła.
Położyłem się, więc tuż za nią, przytulając
swoją pierś do jej pleców. Prawą ręką objąłem ją za brzuch i nie wiedząc
dokładnie kiedy – zasnąłem.
Śnił mi się
gruby blondyn, który szarpał mną, krzycząc coś o rozpoczynającej się właśnie
akcji. Dziwne, było to, że im bardziej mu się przyglądałem, tym bardziej
zaczynał przypominać mi moją żonę.
Wtedy się obudziłem, jednak dalej
chyba śniłem, gdyż twarz Agaty, nie znikła.
— Wstawaj! Wody mi odeszły!
— Kochanie, jestem zmęczony —
powiedziałem do niej zaspanym głosem — na barku w kuchni stoi butelka wody
mineralnej. Idź się napij, a następnie wróć do łóżka i połóż się dalej spać. —
Podsunąłem jej moim zdaniem rewelacyjny pomysł i położyłem się z powrotem,
próbując zasnąć ponownie.
— Ja rodzę!
— Dobrze kochanie, tylko nie
odchodź za daleko. — Odpowiedziałem, czując, że zaraz odpłynę z powrotem do
swojej, jakże kolorowej krainy snów.
— Nasz syn pcha się na ten świat! —
Agata z uporem maniaka próbowała mnie dobudzić.
— Przecież wiem! — Krzyknąłem,
będąc coraz bardziej zirytowanym jej zachowaniem. — Powiedz mu, że termin
upływa za dwa tygodnie.
— Obawiam się, że nie posłucha.
— To mu daj klapsa! — Krzyknąłem i
jeszcze mocniej zamknąłem oczy.
Głupi szczeniak, jeszcze się nie
urodził, a już chce rządzić.
Zaraz? Co ona w zasadzie do mnie
powiedziała?
Gwałtownie usiadłem na łóżku i
spytałem lekko już roztrzęsionym głosem:
— Pcha się na świat? Masz na myśli
poród?
— Taak geniuszu. Aaa! — Krzyknęła z
bólu. — Natychmiast dzwoń po karetkę!
Błyskawicznie wstałem z łóżka i
zacząłem powoli się ubierać. Najpierw założyłem skarpetki, by następnie nerwowo
poszukiwać w szufladzie szafki nocnej, świeżych majtek.
— Kochanie!? Ała! Co robisz!?
— A na co ci to wygląda? — Spytałem
się jej, łypiąc na nią spode łba — Szukam czystej bielizny.
— A tak konkretnie, to, w jakim
celu? Musisz ładnie wyglądać jak będziesz dzwonił?
— Tak. Właśnie tak chcę wyglądać.
Zastanów się ze spokojem. Zadzwonię, podam adres, tak? Jaką mam szansę, że
zdążę ubrać się w pięć minut, których oni będą potrzebować na przyjazd? Mam ich
przywitać nago?
— Miśku. — Zaczęła, uwielbiam jak
mówi do mnie ‘miśku’. — Czuję, że jak dłużej będziesz zwlekał… ała!!
— Co się dzieje kotku? — Spytałem
ją przerażony.
— Skurcz.
— Co się stało? — Spytałem
ponownie, kurcząc się przy tym najmocniej jak tylko umiałem.
— Jełopie! To ja mam skurcze! —
Wrzasnęła na mnie.
— No tak. Ale to chyba normalne
przy porodzie?
— Normalne, ale ja mam je, co
minutę!
— Że niby często?
— Ała, hu, hu, hu.
— Co robisz? — Spytałem, wykręcając
jednocześnie numer pogotowia.
— Prę!
— Po co? Natychmiast przestań!
— Pogotowie, słucham? — Usłyszałem
głos w słuchawce, kiedy na chwilę wyszedłem z sypialni.
— Możecie przysłać karetkę? Moja
żona zaczyna rodzić.
— No wie pan, co? Nie za bardzo,
akurat wszystkie są w terenie. Może pan spakuje żonę i sam ją do nas
przywiezie?
— Moment sprawdzę jak się czuje. —
Odpowiedziałem i wróciłem z powrotem do sypialni, zapalając przy okazji
światło.
— O kurwa! — Krzyknąłem widząc
Agatę leżącą w kałuży krwi. Z jej małej i ciasnej cipki, wystawało teraz, coś
obślizgłego i włochatego.
— Hu, hu, hu. Ała! — Krzyczała.
— Co się tam dzieje?! — Krzykiem
spytał mnie głos w telefonie. — Halo jest pan tam?
— Zaczzzzął sięęę! — Wyjąkałem.
— Co się zaczęło?
— Chyba poród. Słabo mi… — świat
nagle zawirował mi wokół głowy, po czym zemdlałem.
— Niech się pan ocknie! Słyszy mnie
pan! — Krzyk mojej rozmówczyni powoli docierał do mej świadomości. W końcu
oprzytomniałem na tyle, by w jakiś sensowny sposób jej odpowiedzieć:
— Tak, już panią słyszę.
— Co z pana żoną?
— Proszę samej posłuchać. —
Odpowiedziałem i przełączyłem telefon na głośnomówiący.
— Ała, hu, hu, hu!
— Co ona robi?
— Prze. — Odparłem będąc całym
rozdygotanym w środku.
— Po co?
— Dobre pytanie. Proszę mi
powiedzieć, co mam dalej robić?
— Widzi pan główkę?
— Tak, ale tylko jak stanę przed
lustrem.
— Główkę dziecka! Czy widzi pan
główkę dziecka!
— Acha. Tak widzę.
— Zatem proszę podejść do żony i ją
chwycić. Tylko główkę, nie żonę. — Dodała natychmiast domyślając się pewnie, że
ja byłem nieco, jakby to powiedzieć, że sytuacja zaczęła mnie lekko przerastać.
— Bez żartów! — Krzyknąłem. — Nie
dotknę tego czegoś.
— Natychmiast!
— Tak jest! — Odparłem i zrobiłem
to, co kazała.
— Teraz proszę by powiedział pan
żonie, że ma mocniej przeć.
— Przyj kochanie!
— Ał, słyszałam!
— Błe.
— Co to było? — Spytała nasza
rozmówczyni.
— Zwymiotowałem. — Pochwaliłem się,
wycierając usta w pościel.
— Jak idzie?
— Powoli, już widać tułów. Już
zaraz, jest! — Krzyknąłem, trzymając na rękach synka.
— Nie słyszę płaczu?
— Nie słyszy pani, bo urodził nam
się grzeczny chłopak. — Odpowiedziałem, szczęśliwy i uśmiechnięty.
— Nie słyszę, bo nie oddycha.
Proszę dać mu klapsa.
— Tak za nic?
— Bij pan!
— Aaaaaaaaaaa! — Tak! Głos miał
donośny.
— No. To skoro się udało, to ja
teraz poproszę Pana adres?
— Złotniki ul. Okrężna 17a. Dobrze,
czy mam teraz przeciąć pępowinę? .
— Absolutnie! Niczego nie
przecinamy! Usłyszał mnie pan? Oddajemy dziecko mamie i czekamy.
— Ok. — Powiedziałem..
— Dobrze, teraz proszę owinąć synka
w czysty ręcznik i czekać, za chwilę powinna dojechać do państwa karetka. Do
widzenia.
— Do widzenia.—– Odpowiedziałem i
rozłączyłem się.
Usiadłem na
łóżku i popatrzyłem na swoją nagą, zakrwawioną, ale również i szczęśliwą żonę,
która na drżących z wyczerpania rękach trzyma naszego potomka. Nachyliłem się i
pocałowałem ją w usta.
— Jestem z ciebie prawie, dumna. —
Powiedziała z uśmiechem.
— Dlaczego tylko prawie?
— Prawdziwie dumna byłabym wtedy,
gdybyś nie zemdlał a później zwymiotował.
— Czepiasz się. Pościel i tak jest
brudna, a poza tym wczoraj nie potrzebnie oglądałem obcego.
— Z tego, co pamiętam, on wychodził
inną drogą.
— Ale też towarzyszyły temu krzyki
i potoki krwi.
— Ok. ubierz się, bo zaraz
przyjadą.
— Dobrze. — Powiedziałem i zacząłem
zakładać spodnie. Wtedy właśnie usłyszałem dzwonek do drzwi.
Podszedłem do nich i otworzyłem je.
Do naszego domu weszło dwoje ratowników medycznych i lekarz, a w zasadzie
lekarka. Muszę powiedzieć, że nawet całkiem niezła. Brunetka, o piwnych oczach
i szczupłej sylwetce. Ładna, jednak moim zdaniem, z dość wyzywającym, jak na
uprawiany przez nią zawód, makijażem.
— Gdzie małżonka? — Spytała mnie.
— Pierwsze drzwi na prawo. —
Odpowiedziałem, ręką wskazując kierunek.
— Co się panu urodziło? — Spytał
mnie jeden z sanitariuszy, ponieważ drugi razem z lekarką poszedł po Agatę.
— Synek. — Odparłem z uśmiechem.
— Szczęściarz z pana. Legitymację
proszę.
— Jaką?
— Zdrowotną. Chyba, że chce pan
zapłacić za nasz przyjazd?
— Nie chcę — odparłem — ale może
najpierw zajmijcie się moją rodziną, a dopiero później biurokracją.
— Niestety. Ja musze wiedzieć
teraz, co mam wpisać w papiery. Czy załatwiamy pana normalnie, czy wystawiamy
kwit.
— Jaki kwit? — Zdziwiłem się.
— A taki jeden. Nazywa się ‘Paragon
fiskalny’.
— Ha, ha.
— Nie śmiejemy się. Jak pan chce,
wystawiamy również faktury, i to z watem.
— A można bez?
— Można, ale wtedy pan nas tu nie
widział.
— Nie, nie potrzeba. Mam
książeczkę. — Powiedziałem i podszedłem do sekretarzyka, który stał w kącie. —
Proszę.
— Dziękuje. Pan Alojzy Kutwa?
— Niech pan lepiej nie pyta. Rodzice
nie polubili mnie już od samego urodzenia.
— Cóż. Nie mi ich osądzać.
Wypisanie
wszystkich papierów, zajęło sanitariuszowi jakieś pięć minut. Następnie dał mi
je do podpisania i uścisnął dłoń. Wtedy z sypialni wyszła moja żona, a tuż po
niej sanitariusz z moim dzieckiem na rękach. Lekarka podeszła do mnie i
powiedziała:
— Zabieramy żonę i dziecko do
szpitala.
— Wszystko w porządku?
— Pana żonę, musi zobaczyć chirurg,
ponieważ synek trochę ją porozrywał, a dzidziusia trzeba zbadać. Na pierwszy
rzut oka, wszystko jest ok., ale wie pan, lepiej dmuchać na zimne.
— To, co ja mam teraz robić?
— Kochanie, przygotuj wszystko, na
przywóz dziecka. W sekretarzyku jest kartka, na której spisałam ci listę
potrzebnych rzeczy. Zorganizuj wszystko do naszego powrotu.
— Dobrze skarbie. — Odpowiedziałem
i odprowadziłem ich do ambulansu. Kiedy już odjechali, spojrzałem na zegarek.
Była druga w nocy.
— Hm, Jacek raczej jeszcze nie śpi?
— Powiedziałem do siebie, i wybrałem nr.
— Mów! — Usłyszałem po chwili głos
Jacka.
— Przyjeżdżaj, urodziła!
— Kurde, jestem w barze z
kumpelkami. — Odpowiedział.
— To zamawiaj taksówkę i
przyjeżdżaj.
— A je, co? Spławię?
— Jezu, to zabierz je ze sobą.
— Wódę masz?
— Pytanie. Od miesiąca stoi w
lodówce.
— Za piętnaście minut jesteśmy.
‘Film’ wrócił mi
dopiero gdzieś około godziny jedenastej. Powoli otworzyłem oczy i zorientowałem
się, że leżałem w swoim łóżku, przykryty wełnianym kocem. W głowie nadal
wirował mi, wypity w nocy alkohol. Czułem, że nie wytrzeźwiałem jeszcze do
końca, a właściwszym byłoby stwierdzenie, że chyba nawet na dobre nie zacząłem.
Spróbowałem sobie cokolwiek przypomnieć, ale pustka w mej łepetynie tylko
bolała. Jedyne, co pamiętałem, to to, że moja żona powiła nam syna. W ustach
czułem paskudny posmak wódki, papierosów i jeszcze czegoś, czego nie potrafiłem
dokładnie sprecyzować. Kiedy świadomość wróciła do mnie, że tak się wyrażę – w
całości, dotarł do niej pewien drobny, acz upierdliwy drobiazg. Dłonią chwyciłem
się za genitalia i z pewną dozą strachu zastanowiłem się:
— „Dlaczego ‘on’ mnie tak boli?”
Usiadłem. Spojrzałem
w lewą stronę i dostrzegłem spoczywające koło mnie jakieś bliżej mi nieznane, nagie,
kobiece ciało. Na domiar złości, kurwa, było one nawet całkiem zgrabne.
Dziewczyna chyba nie spała, bo zaraz po mnie usiadła obok i bezpardonowo
zaatakowała moje usta, wpychając w nie swój język. Trzeba powiedzieć, że
całowała cudownie. Zaraz!?
— Kurwa! A kim jesteś? — Spytałem
nieco zdenerwowany tym faktem, że ja śpię tutaj sam, no ok czasem z żoną, a tu
nagle jakaś panienka leży i się czegoś dopomina.
— Niczego nie pamiętasz? — Zapytała
się mnie.
— Nie bardzo.
— Jestem prezentem dla ciebie – od
Jacka, z okazji narodzin twojego potomka.
— Czy myśmy coś robili? Pytam, bo okrutnie
boli mnie penis?
— Naprawdę niczego nie pamiętasz? Przecież
rżnęliśmy się jak króliki. Pięć razy we mnie kończyłeś.
— No to ładnie. — Rzekłem, dłonią
przecierając zaspane oczy.
— Nie martw się, żona o niczym się
nie dowie.
— Mam taką nadzieję. Dobry, chociaż
byłem?
— Jeżeli ty tak robisz swojej żonie,
jak mi dzisiaj, to musi być ona szczęśliwą kobietą. Jeszcze z żadnym klientem
nie miałam tylu orgazmów.
— Rzeczywiście, to super. —
Powiedziałem i wstałem. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do salonu.
Pomieszczenie to
było duże. Na ścianach zamiast tapety wisiał gruby, ciemno zielony materiał, który
był przyczepiony do ściany dębowymi, lakierowanymi listwami. Po środku stał wymurowany
kominek, w środku, którego znajdował się metalowy wkład z płaszczem wodnym. Do
jego budowy, użyliśmy z żoną, starej, czerwonej cegły. Na około niego, tuż nad
wkładem, biegła gruba drewniana belka, która robiła za ozdobny gzyms. Na
podłodze, położyliśmy modrzewiowe dechy, które po kilku latach zestarzały się
na czerwony kolor. Na suficie przykleiliśmy drewniane kasetony, które Agata
załatwiła z jakiegoś remontowanego pałacu. Wówczas stanął przede mną Jacek.
— Jak się bawiłeś? — Spytał mnie z
lubieżnym uśmiechem.
— Ponoć dobrze, szkoda tylko, że ja
tego w ogóle nie pamiętam. — Odpowiedziałem, i przywaliłem mu z pięści w twarz.
— A teraz, zabierzesz te panie i razem opuścicie mój dom.
— Nie histeryzujesz?
— Nie no, skąd. Zdradziłem swoją żonę,
mimo tego, że ja normalnie, to nie chcę jej zdradzać.
— Wiesz, ile wypiłeś?
— Nie.
— Litra. Wypiłeś litr wódki! Nie
pamiętałbyś, więc niczego, co by cię wtedy spotkało. Nawet gdyby przeleciał cię
garnizon wojskowy! Ciesz się, że dziewczyna była zadowolona.
— Tego, to akurat nie wiem.
— Na stole w kuchni leży prezent.
Dziewczyny, opuszczamy lokal.
— Obejrzyj go. — Rzuciła w moją
stronę dziwka, z którą spałem i po raz ostatni dała mi całusa.
Wyszli. Zostałem
sam. Podszedłem do barku. Na nim leżała płyta DVD. Włączyłem telewizor, który
stał naprzeciwko kominka, a płytę włożyłem do odtwarzacza.
To, co obejrzałem, przeraziło mnie.
Na dysku, nagrane zostało półtorej godziny mojego seksu z prostytutką. Zdawało
się, że w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że jesteśmy filmowani, a
przynajmniej ja sprawiałem takie wrażenie. Film nagrany został bardzo
profesjonalnie. Odpowiednie przybliżenia, kadrowanie i zbliżenia w
kulminacyjnych momentach. W życiu nie przypuściłbym, iż stać mnie na takie
akrobacje. Wszystko się wyjaśniło, kiedy zauważyłem leżącą na łóżku książkę.
Była to Kamasutra, z której to, jak się okazało, czerpaliśmy wszelką inspirację.
Nie muszę wam chyba mówić, że zaraz
po obejrzeniu tego filmu, z nagłym napadem niepochamowanej furii, zniszczyłem ową
płytę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz