... Obudził mnie szmer jakiś głosów, a właściwie kobiecy szloch. Natychmiast
zdałem sobie sprawę z tego, że koło mnie nie ma Marty. Wstałem i wyszedłem na
korytarz. Do moich uszu dochodziły jedynie strzępy rozmowy, pojedyncze wyrazy.
Nagle usłyszałem klaps, jaki powstaje w wyniku zetknięcia się czyjejś otwartej
dłoni z kogoś twarzą. Wyjrzałem za poręczy i ujrzałem klęczącą Martę, nad którą
stał jakiś mężczyzna i bił ją po twarzy. Za moją kobietą stał inny i trzymał ją
za wykręcone do tyłu ręce, by przypadkowo im się nie wyrwała. Na początku
chciałem spaść na dół
i pozamiatać ich nogami, ale po chwili namysłu postanowiłem iść do swojego
pokoju po inne, bardziej przekonywujące argumenty.
Kiedy schodziłem po schodach i byłem już prawie na samym dole usłyszałem,
jak bijący moją Martusię facet pyta się:
— Kiedy kurwa dostane swoją kasę? Kiedy ją kurwa dostanę? — to pytanie mnie
zaciekawiło. Postanowiłem więc nie ujawniać się jeszcze, a przynajmniej do
czasu, aż nie poznam odpowiedzi, tudzież jakiś pikantniejszych szczegółów.
— Jeszcze kilka dni — wyszeptała Marta, ledwie ruszając spuchniętymi
wargami. — Jeszcze kilka dni.
— A co będzie za te rzekome kilka dni? Zbierzesz plony ze swoich niezaoranych
hektarów? Czuję, że ściemniasz dziwko.
— Nie ściemniam, przysięgam.
— Trzeba było nie grać, trzeba było kurwa nie grać. Suko! — krzyknął i
walną kobietę z pięści w oko. — Wtedy zrozumiałem już wszystko. Wyszedłem z
ukrycia.
— Zrób to jeszcze raz, a cię zabiję! — krzyknąłem do niego.
Zamurowało ich. Stali jak wryci i gapili się w moją stronę.
— Eryku, nie mieszaj się do tego. To nie twój problem — wysapała Marta. —
To nie twoja sprawa. Ci panowie zresztą już wychodzą.
Damski bokser uderzył kobietę po raz kolejny.
— Nie będziesz mi dyktować suko, kiedy mam opuści…. — na tym zakończył swój
wykład, ponieważ wpakowałem w niego cztery pociski wystrzelone ze swojego
pistoletu. Siła mknącego ołowiu rzuciła ciałem denata o drzwi a następnie na
podłogę.
— Teraz ty! — krzyknąłem do drugiego
z bandziorów. — Puść tę miłą kobietę. — Mężczyzna usłuchał mojego polecenia bez
zadawania zbędnych pytań.
— Marta! Idź do salonu! — rzekłem. Dziewczyna posłuchała mnie bez
sprzeciwu.
— Dzwoń na policję i powiedz, że mamy dwóch martwych włamywaczy.
— Ale ja przecież żyję! — zagadał wystraszony
mężczyzna.
— No widzisz, a tu taka niespodzianka — odpowiedziałem z uśmiechem i
strzeliłem do niego dwa razy. Kule wystrzelone przeze mnie trafiły go prosto
w serce. Podszedłem do niego ukląkłem przy nim
i patrząc mu w twarz powiedziałem:
— Mogłem ci strzelić w głowę.
— Cóż to za różnica? — resztką sił zapytał mnie napastnik.
— Wtedy można by komuś podarować twoje serce.
A tak, to dupa.
i patrząc mu w twarz powiedziałem:
Dalsze perypetie w e-booku
http://virtualo.pl/bystry_detektyw/patryk_nowodworski/a48904i128726/?q=patryk+now
http://www.gandalf.com.pl/e/bystry-detektyw-epub/
http://www.empik.com/bystry-detektyw-nowodworski-patryk,p1069254403,ebooki-i-mp3-p
http://www.nexto.pl/ebooki/bystry_detektyw_p36281.xml
Komentarze mile wskazane
OdpowiedzUsuń