POBUDKA!
5:50 w
leżącym na szafce nocnej telefonie włączył się alarm. Pierw po cichu, na tyle subtelnie,
że głośniejszy był dźwięk wibracji. Gdy już miał osiągnąć ustawiony limit
swojej głośności, wyłączył go obudzony mężczyzna. Siedząc na łóżku ukrył swą
twarz w dłoniach. Tak bardzo nie lubił porannego wstawania a zwłaszcza w wolny
weekend, niestety jego żona musiała zdążyć na poranny pociąg, a kiedy ona
musiała wstać… musiał i on. Skręciwszy głowę w lewo, zerknął na śpiącą obok
kobietę. Nawet latem spała przykryta po samą szyję. Krótko przystrzyżone włosy,
mokre, poskręcane i przyklejone do skóry. Zamknięte powieki oraz otwarte usta
świadczyły o tym, że alarm budzika nie wyrwał jej z uścisku głębokiego snu.
Miała około czterdziestu lat, delikatnie piegowate policzki a także seksownie
wyglądający zarys zmarszczek wokół oczu. Mężczyzna pochylił się i ucałował
ponętne usta. Reakcja żony zaskoczyła go. Z reguły a w zasadzie zawsze w
podobnych sytuacjach odpycha go mniej lub bardziej delikatnie, lecz nie tym
razem. Objęła swego męża szczupłymi ramionami i oddała pocałunek. Nie było to
jednak nic łapczywego, co biorąc pod uwagę sytuację, czas i miejsce, wydało się
być dobrym pomysłem. Nie, nie dlatego, że była na niego fuknięta tudzież
obrażona a dlatego, że po całej nocy spania z zamkniętą gębom ani jej, ni
również i jemu fiołkami z ust przecież nie pachniało. Aczkolwiek przytulić się
do zarośniętego, umięśnionego torsu swym nagim biustem, poczuć ciepło drugiego
ciała było nadzwyczaj miło. Dwadzieścia no może trzydzieści sekund później,
odsunęła lekko swe usta od jego i spytała:
- Idziesz zaraz do łazienki, czy już byłeś?
- Idę – odparł – chyba, że chcesz iść pierwsza?
- Nie – pokręciła przecząco głową – pójdę po tobie. –
Rzekła, a następnie szeptem dodała – ale jeśli chcesz, dołączę do ciebie pod
prysznicem – wypowiedziawszy te ostatnie słowa, spojrzała w brązowe tęczówki półleżącego
na niej mężczyzny, lekko szklistymi z głębokiego uczucia niebieskimi oczami.
Uczucia, które w tym momencie jeszcze bardziej się pogłębiło, mocno spotęgowane
nagłą intymnością tego poranka. Między nimi zapanowała właśnie, ta pełna
napięcia chwila, która, jakby się mogło wydawać, spaja kochającą się dwójkę
ludzi. Przepełniona miłością liczyła wszystkie siwe włoski na tej, w sumie
smukłej brodzie, nie mogąc i nie chcąc przerywać tej magii chwili, w której
aktualnie byli. Wtedy, poprzez niezbyt szczelnie zasłonięte zasłony dużego
balkonowego okna, wpadło do pomieszczenia pomarańczowe światło budzącego się,
tak jak i oni, letniego słońca. Jeden z tych promieni padł im na głowy,
oświetlając oraz zmieniając kolor przetłuszczonej od głębokiego snu skóry.
- Wiesz, że z natury jestem zamkniętym człowiekiem –
powiedział – znasz mnie już 25 lat i czwórkę dzieci mi urodziłaś – rozgadał
się, odpowiadając powoli – ale w tym przypadku chyba zrobię wyjątek i nawet nie
zamknę kabiny prysznicowej. – Szepnął, przytuliwszy swój lewy policzek do jej
prawego.
- Ależ kochanie – powiedziała głośniej – jesteśmy sami w
domu, nie musisz szeptać. – dokończyła zsuwając ręce niżej. – Nikt nam przecież
nagle nie wparuje do sypialni – dodała chwytając rozgrzanymi dłońmi sztywną
męskość swego męża całując przy tym obrośnięty trzydniowym zarostem policzek.
- Ej – zareagował głośniej i gwałtowniej - bo nie wytrzymam
do prysznica.
- Oj… a tego przecież byśmy nie chcieli. Puszczam – rzekła i
położyła ręce na kołdrze. – Ale lepiej już idź, bo za moment będziemy mieli
mokre prześcieradło – pogroziła mu groźnie uśmiechniętym spojrzeniem, z ty że
nie będzie to efektem mojego podniecenia, a raczej słabością pęcherza, który
jak zapewne pamiętasz, jeszcze miesiąc i aż 42 wiosny będzie miał za sobą!
- Pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć? – Spytał, podnosząc się
na materacu.
- Jak ty to robisz, że będąc bliżej pięćdziesiątki niż woda
lodu przy zerze stopni, nie masz prawie w ogóle tłuszczyku na brzuchu,
piersiach i… zresztą kurwa nigdzie? – Przeklęła spytawszy.
- Z miłą chęcią i bym tobie skarbie odpowiedział, ale pierw
dostosuję się do poprzedniej twej prośby i udam się do łazienki. – Odparł z
uśmiechem. Następnie, stanął obok łóżka, postawiwszy stopy na drewnianej, chyba
dębowej podłodze. Od początku znajomości spali ze sobą na golasa, nie zależnie
od tego, czy były jakieś „wieczorne plany” czy też nie, co faktycznie a
zwłaszcza za młodości, często bywało czynnikiem zapalnym, co jak już wspomniał
skończyło się czteroma wybuchami. Szkoda tylko, iż wtenczas nie mieli pełnej
świadomości, że będą to raczej wybuchy jądrowe. Kobieta patrzyła na te może i
nie nad wyraz wysokie ale za to mocno umięśnione ciało. Opięta skóra ale i
padające nań światło podkreślały rzeźbę mężczyzny, która wbrew wyobrażeniom, w
cale nie było wspomagane wszelkiej maści „uszlachetniaczami” prócz naturalnych
składników odżywczych. Odwróciwszy się doń plecami, ruszył po delikatnym skosie
w lewo, kierując swe kroki w stronę uchylonych drzwi. Tak, mieli do swej
dyspozycji prywatną łazienkę co przy próbie zachowania choćby poczucia
niezbędnej intymności, zdarzało się być bardzo dobrym i przemyślanym pomysłem.
Kiedy zniknął za zamkniętymi drzwiami, kobieta również wstała. Lecz podobnie do
mężczyzny, także i ona nie miała się czego wstydzić. Była szczupłą? Nie , nie
była. Ale to bardzo dobrze. Zaokrąglone i pełne pośladki oraz biodra, a także
niewielka oponka wokół tali oraz średniej wielkości lecz pełne piersi, całkiem
zgrabnie ze sobą współgrały. Owszem, skóra po mimo teorii, że co siedem lat
mamy nową, nosiła w sobie jej wiek, co naturalnie widać było, zwłaszcza na
zewnątrz. Kiedyś jasna i gładka niczym niezagruntowane płótno, dzisiaj
pomarszczone i miejscami, jakby specjalnie zaplamione farbą, okraszone pojawiającymi
się znikąd niedoskonałościami. Niby rozumiała, że każdy się zestarzeje, że taki
jest los, cel i sens życia na Ziemi, lecz czasami mimo tej wiedzy i
zrozumienia, dopadało ją …. Przygnębienie? Tak, bywało tak, ale nie dzisiaj,
nie tego poranka, nie tego dnia, nie tej doby.
Gdy tylko do jej uszu dotarł dźwięk odkręconej pod
prysznicem wody, gwałtownie ruszyła. Nie zamknęła drzwi. Wchodząc do środka
myślała już tylko o jednym… o siku.
Łazienka ich była urządzona w specyficznym stylu. Znaczy w
takim nie szablonowym, nienowoczesnym, ani i nie starodawnym. Raczej
wprowadzili w niej całkowite pomieszanie, może chaos lub różnorodność formy,
jak kto woli. Chcąc ją przybliżyć, trzeba sobie wyobrazić wypalone, mniejsze
niż zwykłe aczkolwiek cegły, pokryte z wierzchu białą emalią. Narożniki ścian
wyłożone tymi samymi, acz zaokrąglonymi sprawiały piorunujące wrażenie. Na
podłodze ułożone tak samo lecz padające do ściennych prostopadle krótszym bokiem.
Natomiast umywalka, prysznic oraz kibelek zrobione zostały z chirurgicznej,
matowej stali. Nad umywalką wisiało niewielkie lustro, w którym trudno było
zmieścić lub raczej dostrzec całe swe odbicie, ale im to nie przeszkadzało,
zwłaszcza, że obok przykręcono kilka lat temu niewielki kinkiet, który wyglądem
przypominał stare miejskie lampy. Taka żeliwna trójwymiarowa rama, jakby sam
szkielet figury geometrycznej funkcjonującej w matematyce czy geometrii pod
nazwą „graniastosłup”.
Zazwyczaj, jak każda kobieta, po toalecie podciera się
papierem, ale nie tym razem. Wstała i podeszła do otwartej kabiny. Przez moment
wahała się czy ma wejść do tej jaskini lwa? Dobrze wiedziała jak i czym się to
skończy, a także miała świadomość rzeczywistości, a ta wręcz krzyczała, że po
mimo cudowności, ten poranek nie był tym najszczęśliwszym. Jednak jej serce
biło już zbyt mocno.
Mężczyzna wszedł do łazienki. Lewą dłonią nacisnął
umiejscowiony w tym samym kierunki na ścianie włącznik światła. Podszedł do
sedesu, podniósł deskę i z wyrazem ulgi na twarzy, oddał mocz. Następnie
strzepnął, opuścił deskę i spłukał wodę. W normalnych okolicznościach umyłby
następnie ręce, ale w tych nadchodzących, wolał od razu wejść pod prysznic.
Stojąc dłuższą chwilę pod spadającą z wyżej zawieszonej słuchawki wodą, powoli
oswajał się z myślami i rosnącym podnieceniem. Nagle usłyszał ją. Od tej chwili
minęło kilka nerwowych momentów nim nadszedł ten kulminacyjny, delikatny dotyk.
Pierw na łopatkach. Subtelny, niczym powiew letniego wiatru, musnął go po
skórze. Następnie przeniósł się na pierś. Tam gdzie wiał przed chwilą, chłop poczuł
ciepło drugiego ciała oraz delikatnych muśnięć kobiecych warg. Lecz to nie
tylko muśnięcia były. Od czasu do czasu, żona liznęła męża. Niby przypadkiem,
niby nie chcący, lecz długoletnia znajomość podpowiadała jej, że to go
najmocniej podnieci. Nie myliła się. Odwrócił się przodem do niej. Szybkie
spojrzenie w oczy przed akcją i start. Złączyli się ustami ale tym razem
łapczywiej. Wcześniej był to taki filmowy pocałunek, Hollywood-dziki. Ten był
już erotyczny, mocno erotyczny. Nie
trwał zbyt długo, gdyż właśnie taki miał być. Intensywny, mokry, inspirujący i
napędzający.
W ich wieku i rodzinnym stanie, namiętność często gdzieś
ucieka, chowając się pod ogromną stertą problemów, kłopotów a także rozczarowań
życiem i pracą. Jednakowoż najtrudniejszą częścią okazała się być opieka nad
dziećmi. Gdy są małe, rodzicom dużo łatwiej jest ogarnąć strefę intymną, a
zwłaszcza sferę intymnych kontaktów. Wraz z wiekiem i ta sfera zaczyna się dość
szybko kurczyć.
Będąc ustami przy szyi, dłońmi pieściła mocne mięśnie. Z
początku te na brzuchu, by po chwili wrócić nimi na piersi. Pobawiwszy się sekundę
sutkami, przeszła na barki i schodząc w dół chwyciła go za dłonie. Następnie obsypała
swojego męża setką pocałunków aż do momentu, w którym klęknęła przed nim. Nim
zaczęła spojrzała mu kolejny raz w oczy i powiedziała:
- Wiesz jak długo to potrwa i jakiego ciebie teraz
potrzebuję? – Nie odezwał się, tylko mrugnął powiekami dając jej tym znać, że
wie. Wolałby więcej i do końca, ale nie chciał wyjść teraz na chama, co równało
się z grą na jej warunkach. Na szczęście i dla niej ale w sumie też i dla niego
samego, taka szybka gra ma swoje plusy.
- Ale mi też dasz się posmakować?
- Dam.
Facet głęboko odetchnął, opierając się plecami o płytki, gdy
w tym samym czasie, kobieta zdawała ustno-językowy egzamin. A że była wyjątkowo,
żeby nie napisać bardzo czynną, uzdolnioną i doświadczoną studentką, zdawany
właśnie egzamin robił na egzaminatorze rewelacyjne wrażenie. Już prawie, już za
momencik… i wstała.
- Co teraz Pan zamierza zrobić?
- Pierw pokażę Pani, jak się zdaje takie egzaminy. – Wyszeptał
klękając. Jak on uwielbiał busz. Dla faceta nie ma niczego piękniejszego, niż
zapach liści oraz smaku wody zaczerpniętej haustami z głębokiej studni. Niestety
ale również i on nie mógł zostać w nim zbyt długo. Obiecał żonie coś innego.
Fakt, efekt końcowy winien być bardzo podobny, o ile nie ten sam, ale niósł z
sobą inny ładunek emocjonalny. Tu wisiał wysoki acz spokojny wierch, na którego
raczej prowadziła spokojniejsza droga. W planie żony uwzględniony został ostry
szczyt, na który wjechać trzeba było na motorze. Jeszcze bardziej się nakręcił,
gdy poczuł intensywność smaku wody ze studni. Wtenczas wstał na równe nogi, by
dwie, trzy sekundy później, niemal rzucić żoną przodem w stronę płytek. W
ostatnim momencie zdążył dłońmi chwycić ją za biodra i przytrzymać, pociągając
przy tym jej pupę lekko w swoją stronę. Wjazd do zalanego tunelu nie sprawił
najmniejszego problemu. Każde następne wejście i wyjście było równie łatwe, o
ile nie łatwiejsze niżeli to zasadnicze, odważne i pierwsze. Ależ on ją głęboko
atakował. W dłonie swe chwycił jędrne jak na swe lata cycki i przyciągnął żonę
do siebie. Stali tak mocno się ruszając, spleceni lub połączeni właściwym kluczem
w odpowiednim zamku. Żona chwyciła mężowe poślady, delektując się ich twardością
oraz jędrnością. Szczerze mówiąc nie trwało to zbyt długo, może minutę, no może
półtorej, lecz wyzwolone podczas zbliżenia emocje, bardzo szybko zawładnęły nie
tylko ciałami ale i umysłami kochanków, co w zupełności wystarczyło by
osiągnęli to, po co tam razem przyszli. Śmieszny jest ten moment w którym
mężczyzna czuje jak spółkująca z nim kobieta osiąga szczyt, a w tej samej
chwili ona czuje, jak jego wulkan gwałtownie eksploduje.
Właśnie tak działo się teraz między nimi. Milisekundy przed
absolutnym finiszem, zastygli w ułamku czasu, by nagle poczuć go z całą siłą.
Zalał ją, wypełniając mokrą jaskinie minimalnie szarawą wodą. Mimo lejącej się
z słuchawki wody, skończyli całkowicie spoceni i wyczerpani. Taki akt zawsze
bywa wymęczający. Ale o to w nim przecież chodzi. O ten sprint, tą moc i ten
ogień. Przytulając się do siebie z trudem łapali oddech. Gdy doszli już lekko
do siebie, Maciej zapytał się Agnieszki:
- Rozumiem, że masz ochotę na kawę?
- Nie znasz mnie? – Odpowiedziała zadając retoryczne pytanie.
- Mam mleko prosto od krowy.
- Super, odrobinę możesz go dodać.
- To idę.