wtorek, 24 września 2013

Poród rozdział III - Popijawa

                                                                 POPIJAWA

Usiedliśmy przy stole naprzeciw siebie. Po między nami postawiłem butelkę wódki oraz karton soku jabłkowego, a także popielniczkę i paczkę papierosów. Położyłem również gram marihuany, ale ona była przeznaczona na zakończenie imprezy. Jacek polał nam po kieliszku, a ja do niewielkich literatek rozlałem sok. Z lewej strony z okna na stół padały promienie słoneczne, oświetlając nas. Mój towarzysz podniósł kieliszek do góry i wypowiedział toast:
— Za twojego syna.
— Dzięki. — Odpowiedziałem i przechyliłem kieliszek. Cierpki smak wódki, uświadomił mi, jak ja nienawidzę ciepłej gorzały.
— Ciepła. — Powiedziałem, kiedy łyknąłem soku jabłkowego.
— Jak ma na imię?
— Tymbark.
— Nie, to wiem. Jak ma na imię twój synek?
— Euzebiusz – kurwa – Kutwa. — Odparłem, nalewając kolejną porcję alkoholu.
— Hm? Podobnie jak Ebi Smolarek.
— Tak samo. Ebi to taki skrót.
— Co?
— Skrót … no wiesz, zdrobnienie.
— Tak mało podobne.
— Cóż, ja tego nie wymyśliłem. Nie podoba mi się.
— Imię czy zdrobnienie?
— Jedno i drugie, ale Agata się uparła. Lecz ja jeszcze z nią porozmawiam.
— Porozmawiasz? Powiadasz. Coś ci powiem. Widzisz z kobietami jest jak ze studnią…
— Tzn.?
— Możesz do nich gadać ile masz sił w płucach, możesz wołać, kląć i przeklinać, a i tak jedyne, co ci odpowie, to echo.
— Ty wiesz? Ty możesz mieć rację. Ile razy mówię do żony połknij, ona i tak swoje. — Rzekłem, nalewając kolejnego kielicha.
— Wypluwa?
— Wstaje i idzie…, co tam idzie, biegnie do łazienki i płucze usta godzinami, tak jakbym ja strzelał trucizną, a nie życiodajnym nektarem. — Przechyliłem kieliszek, po czym połknąłem jego zawartość. Następnie wykrzywiwszy twarz w grymasie obrzydzenia spytałem:
— Też tak masz?
— Te kobiety, z którymi ja się spotykam, nie mają tego problemu. — Odparł beznamiętnym tonem.
— Proponuje następny toast. — Powiedziałem, wznosząc kieliszek w górę. — Za bezpruderyjność!
— Za!
— Ty! Pamiętasz te dwie, co spotkaliśmy kiedyś na starym?
— Masz na myśli te ‘ładne’?
— No te, co byliśmy w ostatni dzień wakacji, na starym rynku.
— Aaa te. Pamiętam. Dziwię się, że ty pamiętasz. Byłeś tak pijany, że nie zauważyłeś nawet, kiedy ci laska ściągnęła spodnie.
— Nie, tego nie pamiętam. Pamiętam za to, jak mocno starała się, by mi stanął.
— Hi, hi, hi. Myślałem, że pęknę ze śmiechu. Ty ledwo prosto siedzisz na ławce, głowa ci się kiwa na wszystkie strony, rękoma wykonujesz jakieś bliżej nieokreślone ruchy, a ona swoimi ustami, pośród nierozpiętych do końca spodni, szuka twego ptaka.
— Ha, ha.
— A nie wytrzymałem w tym momencie…
— W którym?
— Jak ona mówi – „No gdzie się schowałeś?” – a ty w odpowiedzi wymamrotałeś jej –
„Kobieto! Zimno przecież jest”.
— Ha, ha, ha. Tego nie pamiętam.
— Szkoda. W końcu namacała go dłonią, ale również i to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.
— Mówiłem ci, że napisała do mnie list?
— Nie. Odpisałeś?
— Zwariowałeś? Co miałbym jej odpisać, że następnym razem mi stanie? Przecież ona była tak brzydka, że żebym mógł z nią coś zrobić, musiałbym znów się upić, co zapewne skończyłoby się również klęską.
— A słyszałeś takie powiedzenie: Ładna miska jeść nie daje?
— A to niby kurwa, dlaczego? Znam takie miski, z których zjadłbyś wszystko. Nawet spleśniała ikra jesiotra, smakowałaby tobie, jak boski nektar. Bardziej podobała mi się inna sytuacja.
— Która? — Spytałem rozlewając wódkę.
— Wtedy, co poznałeś Agatę.
— Acha. Pamiętam. Moje szumne urodziny. Zwłaszcza kółko i krzyżyk było bardzo inspirujące. Nie zrozumiałem tylko jednego, dlaczego graliście w tę grę, nożem po rękach?
— Tamten tak to sobie wymyślił. Miałem mu odmówić? Okazać się mięczakiem?
— Nie, no skądże. A pamiętasz, jak przedtem spotkaliśmy Jarka i Monikę w Pubie.
— Tej, rzeczywiście. Ha, ha. Rozwaliła mnie wówczas mina Moniki, kiedy usiedliśmy i zaczęliśmy im opowiadać o tych śmieciach.
— Pamiętam. Najbardziej śmiać mi się chciało, jak powiedzieliśmy, że tam wracamy.
— Teraz jak na to patrzę, wydaje mi się, że było to bardzo głupie.
— Faktycznie. No, ale później już było lepiej.
— Chyba dla ciebie. Agata jest ładna ta, którą ja poznałem, była…
— Mało apetyczna. Nie mniej dzięki twojej znajomości mogłem poznać żonę. Chociaż te, do których podszedłem w tedy z kumplem, też nie były najgorsze.
— Źle ci jest z żoną? Narzekasz na coś?
— Najlepiej nie jest. — Odpowiedziałem po chwili namysłu. — Trochę mną rządzi. Rozstawia mnie po kontach, jak jakiegoś pięciolatka, którego można udobruchać torebką cukierków.
— Nie możesz się jej postawić? Pokazać, że to ty jesteś mężczyzną, że to ty nosisz spodnie?
— To nie takie proste.
— Rozumiem, bije cię?
— Ha, ha. Nie o to chodzi. — Rzekłem uśmiechając się trochę przez łzy.
— Molestuje ciebie. Żąda seksu, kiedy akurat masz ważny mecz w telewizji?
— Nie. Nic z tych rzeczy. Nasze relacje wykraczają poza ten schemat. Myślisz, że oglądanie meczów jest problemem? Nieprawda. Sama chętnie je ze mną ogląda.
— No to, w czym problem? Masz seks, pozwala ci oglądać sport i wypuszcza cię na męskie spotkania wiem, bo przychodzisz.
— No właśnie. Pozwala mi na to wszystko, bo nie ma swojej osobowości. Sprawia wrażenie, jakby zupełnie nie była o mnie zazdrosna, jakby moja obecność przy niej w domu, była nieobowiązkowa. Lecz tak naprawdę, nie w tym tkwi sedno sprawy. Jestem na jej utrzymaniu. Rozumiesz? Nie pozwala mi iść do pracy, kupuje mi papierosy, wódkę i ubrania. Trzyma mnie w tej jebanej złotej klatce, przykuwając mi do nogi złotą kulę. Jak gdzieś wychodzimy razem, i przypadkowo spojrzę na inną dupę, to robi się wyjątkowo, jakby to powiedzieć? Nieuprzejma.
— Znaczy się, zazdrosna jest? Bo przed chwilą powiedziałeś, ze sprawia wrażenie…
— No właśnie! Na wypady z kumplami mnie puszcza bez żadnego ‘ale’, a jak wychodzimy razem, to robi mi awantury o byle spojrzenie.
— No to w takim razie jest zazdrosna.
— I to nawet nie wiesz, jak kurwa mocno! — Rzekłem, po czym łyknąłem kolejnego kieliszka. — Siedziałeś kiedyś całymi tygodniami sam w domu? — Spytałem się go po chwili.
— Nie.
— Na łeb dostać. Ile można dzwonić po ludziach? Każdy ma swoje życie, a ty nie mając swojego, zaczynasz żyć – życiem innych. W telewizji, jestem na bieżąco z każdym serialem. Kanały dla dzieci już nawet zacząłem oglądać z nudów. W pewnym okresie, zacząłem nawet rozumieć język Teletubies.
— Ha, ha, ha. I co mówią?
— Gi, gi, gu Ga i takie tam. Ty się śmiejesz, a to wcale nie jest śmieszne.
— Potrzebujesz obcej baby. Musisz przelecieć kogoś obcego, poznać smak i zapach innej cipki.
— A gdzie ją poznam? Na Internecie? Dosyć już mam walenia konia.
Jacek rozlał do końca butelkę i powiedział:
— Od, czego ma się przyjaciół?
— Tzn.? Znowu chcesz zamówić mi dziwkę? To mi pachnie ‘pójściem na łatwiznę’.
— O nie. Kochany, tym razem cię zaskoczę.
— Masz w domu schowane gumowe lalki?
— Nie, to nie są lalki, lecz dwie kobiety, które są mi winne przysługę. Ładne zgrabne i co najważniejsze, zdrowe oraz absolutnie anonimowe.
— A smok, sprowadź je. — Zdecydowałem się, będąc już lekko oszołomionym, wypitym alkoholem.
Jacek zadzwonił po dziewczyny. Miały przyjść za jakąś godzinę. Postanowiliśmy, więc, że nie będziemy na nie bezczynnie czekać i wskoczymy do sklepu po jakiś alkohol. W związku z tym, iż obydwoje byliśmy wstawieni, poszliśmy do mojego sąsiada, by poprosić go o przysługę. Mój sąsiad okazał się dobrym człowiekiem, i podjechał z nami do Suchego Lasu (nasza gmina), gdzie w wiejskim supersamie mogliśmy zaopatrzyć się w picie.
Dla nas kupiliśmy po Sobieskim, a paniom jakieś Martini. Soki do popitki i papierosy też.
Naturalnie za zakupy zapłaciłem kartą kredytową (którą dostałem od żony na prezent gwiazdkowy).
Czterdzieści minut później wszystkie artykuły, oprócz papierosów, włożyliśmy do zamrażarki. W oczekiwaniu na kobitki, wyszliśmy przed dom, by na świeżym powietrzu zapalić sobie po papierosku. Tym razem kupiłem Marlboro Light. Nie miałem jakiejś takiej ulubionej marki papierosów. Po prostu paliłem te, które mi smakowały. Nie jednokrotnie wybierałem takie, na jakie akurat miałem ochotę. Raz to były miętowe, innym razem, zwykłe.
— Wolisz brunetki czy blondynki? — Spytał mnie Jacek, gdy staliśmy na dworze.
— Obojętnie. — Odparłem. — Nie zamierzam się z nimi żenić.
— Rozumiem, czyli ja mogę wybrać pierwszy?
— Znaczy się, już wybrałeś i stąd to pytanie?
— Faktycznie. Mam chrapkę na jedną z nich, i byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś mi dał zielone światło.
— Bierz ją sobie.
— Dzięki stary. Jesteś prawdziwym przyjacielem.
— Nie dziękuj, najpierw niech w ogóle przyjadą. — Powiedziałem z uśmiechem, rzucając peta na beton.
— Nie martw się przyjadą.
Rzeczywiście, pięć minut później, kiedy paliliśmy kolejnego ćmika, pod mój dom podjechała czarna taksówka. Po chwili wysiadła z niej jedna dziewczyna, która podeszła do furtki i nacisnęła na dzwonek.
— Czy ja mam jakieś omamy wzrokowe, czy miały być dwie? — Zapytałem się Jacka.
— Miały być. — Odpowiedział i poszedł w kierunku dziewczyny.
— Cześć, a gdzie Andżelika? — Spytał ją.
— Cześć. Niestety nie mogła przyjechać razem ze mną, ponieważ została zaatakowana wirusem grypy. — Odpowiedziała mu. — Za to ja jestem.
— Ok. To jest Alojzy. — Rzekł do niej, wskazując na mnie palcem.
— Cześć. — Powiedziała, wyciągając do mnie rękę na powitanie. — Jestem Karolina.
— Miło mi cię poznać. — Odpowiedziałem, całując ją w dłoń.
— U jaki szarmancki. — Skomentowała mój gest. — Urodziło ci się dziecko i tak sobie pijecie?
— Syna należy opić. — Odpowiedziałem. — Zapraszam do środka.
Weszliśmy. Kiedy Karolina skończyła się wreszcie zachwycać wnętrzem mojego domu, usiedliśmy przy stole. Naprzeciwko niej, stał wypełniony po brzegi jasnozłocistym napojem, kieliszek. Chwyciła go w dłoń a następnie przystawiła do ust. Upiła odrobinę, po czym delikatnie, językiem oblizała wargi.
— Hm … Martini. — Powiedziała. — Uwielbiam to wino, jest takie lekkie, a jednocześnie mocne w smaku. Ile już wypiliście?
— Pół litra. — Odpowiedziałem, odkręcając kolejną butelkę.
— To muszę was dogonić. — Powiedziała, uśmiechając się ukradkiem.
Dziewczyna jednym ciągiem wypiła całą zawartość kieliszka.
Razem z Jackiem siedzieliśmy z otwartymi ustami, będąc całkowicie zaskoczonymi tym posunięciem. Jednak był to jedynie, przedsmak tego, co zdarzyło się później. Kiedy ochłonęliśmy, nalałem nam wódki i wzniosłem toast.
— Za Euzebiusza.
— Za. — Zawtórował mi Jacek.
— Zgadzam się. — Powiedziała Karolina, podnosząc butelkę wina.
Kiedy odstawiła ją od ust, zostało w niej wina ledwie, co na dnie.
— Ładnie poszłaś. — Stwierdziłem oczywisty fakt.
— No. Masz papierosa?
— Mam. — Odpowiedziałem i podałem jej paczkę, z której wyciągnęła sobie jednego i włożyła go do ust. Chcąc być kulturalny, zapaliłem zapalniczkę i pozwoliłem jej od powstałego ognia odpalić białą rurkę. Zaciągnęła się dymem bardzo głęboko, i dobrze, bo nie lubię ludzi, co częstują się papieroskiem, a dym wciągają tylko do ust, gdyż uważam to za stratę tytoniu.
Karolina była młodą, na moje upite lekko oko, dwudziestokilkuletnią osobą, o czarnych włosach. Duże, niczym pięciozłotowe monety, brązowe oczy, otoczone czarnymi i gęstymi brwiami, nadawały jej twarzy jakiegoś takiego – ciemnego uroku. Miałem wrażenie, że jak się w nie wpatrywałem, widziałem w nich całe jej duchowe wnętrze.
W końcu nie bez kozery, mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy.
Jej dusza, była ogromna, a jednocześnie jak gdyby jakaś taka smutna. Wargi, które trzymały papierosa, nie były małe, ale też nie takie jak u murzynek. Cera na jej twarzy, jasna i gładka, gdzie nie gdzie nosząca delikatne ślady makijażu.
— Pijcie szybciej, bo czuję, że za chwilę uderzy mnie wypity przed momentem alkohol. — Powiedziała, opróżniwszy butelkę do końca.
— Tak jest koleżanko. — Powiedział Jacek i bezpardonowo nalał nam resztę wódki do pustych literatek.
— Jak ja mam to wypić? — Spytałem. — Przecież ja już tu w ogóle nie doleje soku.
— Jeśli mogę ci coś doradzić, to zrób to szybko. — Odpowiedział Jacek.
— Dasz radę. — Powiedziała do mnie Karolina, klepiąc mnie dłonią po ramieniu.       Jednocześnie spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczyma, w których, jak mi się zdawało dostrzegłem jakieś iskry (niektórzy pewnie nazwaliby je kurwikami).
— Patrz i ucz się. — Rzekł do mnie Jacek i przechylił szkło. Jednym haustem łyknął całą zawartość, nawet się przy tym nie krzywiąc. — Widzisz, jakie to proste?
— Ja chyba nie dam rady. Nie lubię wódki tak bardzo jak ty. Ja się delektuję alkoholem.
— Przestań pieprzyć, tylko pij.
Podniosłem, więc wypełnioną po brzegi szklankę i przyłożyłem do ust. Do moich nozdrzy, po chwili dotarł, smród gorzały. Ale cóż miałem zrobić?
— Dasz radę. — Powiedziała do mnie Karolina kładąc mi na udzie, swoją dłoń.
— Też tak myślę. — Odpowiedziałem i rozpocząłem. Mniej więcej gdzieś tak w połowie drogi, poczułem jak jej dłoń przesunęła się nieco wyżej, i teraz zamiast na udzie, znajdowała się na intymnej części mego ciała.
Omal się wtedy nie zadławiłem.
Dałem jednak radę i parę chwil później przed sobą na stole postawiłem pustą literatkę.
Fala uderzeniowa tej dawki alkoholu, dotarła do mnie po około pięciu minutach. Razem z Karoliną paliliśmy, a Jacek milcząc siedział, z wzrokiem utkwionym gdzieś w podłodze.
Nagle wstałem od stołu i podszedłem do kominka. Sięgnąłem z niego pilota od wierzy, chcąc włączyć jakąś muzykę.
— Która jest godzina? — Spytał nas Jacek.
— O jedenasta wieczór. — Odpowiedziałem.
— To chodź mam jeszcze jedną. — Powiedział i z plecaka wyciągnął półlitrówkę.
— Chcesz nas zabić?
— Nie, ale upić to już tak.
— Ok. — Powiedziała Karolina. — Alojzy, podasz mi szklankę?
— Naturalnie. — Odpowiedziałem i nieco chwiejnym krokiem poszedłem do kuchni. Wróciłem po chwili, niosąc w ręku szklankę. — Proszę.
— Dziękuję.
Butelka starczyła na raz.
— Alojzy, włącz telewizor, może jakiś film obejrzymy? — Spytał się Jacek.
— Może jakiś erotyczny? — Zaproponowała dziewczyna.
— A wiesz, że mam taki kanał? — Powiedziałem i włączyłem telewizor.
Po chwili, na ekranie pojawił się rzeczony program. Film, który akurat w tej chwili był emitowany, nie był filmem pornograficznym (ponieważ ustawa tego zabrania), aczkolwiek sceny w nim umieszczone, były bardzo erotyczne, a nie kiedy nawet, widać było urywki penetracji. Usiedliśmy na podłodze. Dziewczyna usiadła między nami.
— Tej, ta to ma chyba silikony? — Powiedziała, komentując figurę jednej z aktorek.
— Nie, te są naturalne. — Powiedziałem. — Spójrz, jakie są miękkie, jak ten je maca. Silikony się tak nie ugniatają.
— Ale naturalne są bardziej obwisłe.
— Nie koniecznie, jeżeli dużo ćwiczy i dba o nie, to może mieć takie jędrne. Na pewno, nie urodziła dziecka.
— Ja ćwiczę i dbam, a nie mam takich.
— Jezu, jaką on ma fujarę? — Krzyknął Jacek. — Tej, no chyba z dwadzieścia centymetrów.
— Nie przesadzaj. Na filmie to wszystko wydaje się większe.
— Poza tym, nie długość się liczy. — Stwierdziła Karolina.
— A niby, co się liczy? — Spytałem.
— Grubość. — Odparła.
W tym momencie, na ekranie jedna kobieta znajdowała się z dwoma mężczyznami.
— Jak ja bym tak chciała. — Szepnęła mi do ucha, po czym liznęła mnie po nim.
Poczułem jak atmosfera w pokoju, zaczynała robić się gorąca. Ja sam, oglądając ten film, czułem narastające we mnie podniecenie, a jak jeszcze poczułem oddech Karoliny na moim policzku, oraz jej język na uchu, w spodniach wąż zaczął krzyczeć: – Wypuść mnie –.
Delikatnie objąłem ją ramieniem, przytulając ją do siebie. W głowie mi wirowało, wszystkie racjonalne myśli, odleciały gdzieś daleko, poza obręb mojego domu. Została jedynie żądza seksu, oraz chęć zobaczenia jej gołej.
Wiadomo, alkohol rozluzowuje kajdany moralności i etyki. Podobnie było tu ze mną. Przykazanie: Nie cudzołóż, jakoś przestało mnie drażnić. Czułem zapach jej włosów, ciepło bordowego sweterka, który miała na sobie. Perfumy, którymi skropiła się za uszami, niosły delikatną nutkę romantyzmu, mieszaną z arią nowoczesności.
Nawet nie wiem, kiedy zaczęliśmy smakować się wargami. Żar bijący z jej otwartych ust, smak i zapach alkoholu, w tej chwili tylko spotęgował doznania.
W momencie, w którym zdarłem z niej ten bordowy sweterek, z nieukrywaną radością odkryłem, iż nie ma nic pod nim. Ujrzałem przed sobą, bardzo ładne, dość duże a przede wszystkim jędrne piersi. Ponownie złączyliśmy się ustami, całkowicie zapominając o siedzącym obok nas koledze. Teraz ona ściągnęła ze mnie bluzkę a następnie spodnie i majtki. Leżałem nagi.
Karolina zaczęła całować mnie po udach, posuwając się powoli w górę. Na ‘nim’ zatrzymała się na kilka minut.
Tkwiłem w tej pozycji mając zamknięte oczy, słysząc mlaskanie Karoliny, oraz krzyki ekstazy dobiegające z głośników telewizora.
Kilka minut później Karolina zaczęła obcałowywać moje podbrzusze, by po przez piersi dojść do ust. Jako, że miała na sobie krótką spódniczkę, zadarła ją tylko i wpuściła mnie do siebie. Momentalnie poczułem, wilgotny tunel, w którym zatopiłem się bez reszty. Nasze wargi złączone w miłosnym uniesieniu, napęczniane i mocno ukrwione, przekazywały do mózgu impulsy rozkoszy. Nagle zauważyłem postawioną obok mnie butelkę oleju do smażenia.
Po chwili poczułem ‘końcówkę’ Jacka, którą oddzielała od mojej, jedynie cienka tkanka we wnętrzu Karoliny.
— O Boże. — Wystękała dziewczyna, będąc nadziana na dwa pale. — Jak cudownie? Dalej chłopcy, szybciej i mocniej! — Wykrzyczała.
Chwyciłem ją za biodra, starając się jak najgłębiej penetrować jej wnętrze. Jacek położył swoje dłonie, na jej piersiach, zasłaniając w ten sposób mi widok.
Znowu złączyłem się z Karoliną ustami, wymieniając ślinę. Wtedy doszliśmy wszyscy. Cała nasza trójka, w jednym momencie, osiągnęła szczyt. Naturalnie żaden z nas nie założył prezerwatywy, licząc na dziewczynę. Przecież w alkoholowym upojeniu, człowiek nie zastanawia się nad takimi drobiazgami jak: AIDS, choroby weneryczne, Żółtaczka typu B i C, no i najważniejsze, czy nie zajdzie w ciąże.
Delikatnie wyszliśmy z dziewczyny, kładąc się na podłodze. Wtedy Jacek powiedział, że w plecaku ma jeszcze jedną połówkę. Karolina, jednak nie chciała już więcej pić. Zebrała swoje rzeczy z podłogi i poszła do łazienki. Ja wziąłem do ręki flaszkę i jednym ciągiem opróżniłem ją do połowy. To było wszystko, co pamiętam z tego wieczoru.

Obudziłem się koło godziny jedenastej. Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się. Poznałem, iż znajdowałem się w swojej sypialni. Byłem elegancko przykryty kołdrą, jak gdybym w ogóle się pod nią w trakcie snu nie ruszał.
Wstałem.
Stwierdziłem, że jestem nagi, biorąc jednak pod uwagę, iż wszystkie ostatnie popijawy z Jackiem tak się kończyły, nie wprawiło mnie to w jakiekolwiek zdziwienie. Wyszedłem z pokoju i patrząc pod nogi poszedłem w stronę łazienki. Tam, najpierw skorzystałem z sedesu, a następnie wszedłem do wanny by wziąć poranny prysznic. Kiedy skończyłem mycie, stanąłem przed lustrem i spojrzałem w swoje odbicie.
Przede mną, w zwierciadle stał trzydziesto paru letni mężczyzna. Krótko przystrzyżone, ale gęste włosy i dwudniowy zarost. Nie lubiłem go, ale w tej chwili jakoś absolutnie nie miałem ochoty się golić. Był umięśniony, lecz nie jakoś przesadnie, kaloryfera na brzuchu może i też nie miał, ale tłuszczu również. Metr osiemdziesiąt wzrostu oraz niebieskie oczy.
Nagle do moich uszu, dobiegł dźwięk czyjegoś krzątania się po kuchni.
— Co jest? — Spytałem sam siebie i poszedłem szybko to sprawdzić.
W rzeczonym pomieszczeniu, znajdowała się Karolina. Ubrana w jasne dżinsowe spodnie oraz białą koszulkę, pod którą nie miała założonego stanika. Na pierwszy rzut oka, widać było, że ma umyte włosy i całkowity brak makijażu.
Stała przy kuchence, smażąc na patelni jajka.
— Robię ci jajecznicę. — Powiedziała do mnie. — Idź się ubrać.
Kiedy już wróciłem z powrotem, usiadłem przy stole. Na nim, przede mną leżał talerz, na którym znajdowała się jajecznica, obok niego leżały dwie świeżutkie i jeszcze ciepłe bułki oraz filiżanka czarnej kawy.
— Zrobiłam ci śniadanie. — Powiedziała, widząc zapewne mój zaskoczony wyraz twarzy. — Myślę, że powinniśmy zacząć naszą znajomość od początku.
— Dlaczego tak uważasz? — Zapytałem się jej, smakując w tym czasie przygotowanego przez nią posiłku. Musiałem przyznać, że jajecznica była pierwszorzędna. Nieprzesolona, ciepła i co najważniejsze, o takiej konsystencji, jaką najbardziej lubię.
— Bo ta sytuacja z wczorajszego wieczoru, może stawiać mnie, w nieco złym świetle.
— Chodzi ci o seks?
— Bardziej o to, że pozwoliłam Jackowi no wiesz…
— Przecież chciałaś poczuć dwoje…
— Niby tak, ale bardziej zależało… zależy mi na tobie. To ciebie chciałam uszczęśliwić, a nie zachować się jak prostytutka.
— Mi się podobało.
— Później, kiedy zostaliśmy sami, było już lepiej.
— Jakie później? — Spytałem zdziwiony.
— Nic nie pamiętasz? Jak Jacek poszedł do domu, zrobiliśmy to jeszcze raz.
— Przykro mi, tego nie pamiętam. Ta następna połówka mnie dobiła.
— Tak sądziłam. Więc nie pamiętasz jak mówiłeś, że mnie kochasz?
— Wybacz, ale ja cię kompletnie nie znam, ponadto jestem żonaty, właśnie zostałem ojcem, naprawdę sądzisz, że może nas coś połączyć? Ten seks, który pamiętam był fajny, ale nie wiem czy chcę kochanki, czy jej potrzebuję.
— Ona cię nie kocha. — Powiedziała do mnie, a ja w oczach jej zauważyłem łzy.
— Skąd to wiesz?
— Jacek opowiedział mi, jak ona cię traktuje, że jesteś marionetką, nie jesteś szczęśliwy w tym związku.
— Dość! Nie przeginaj. Wiem, że moje małżeństwo nie jest idealne, ale widocznie takie właśnie ma być. Dziękuję za śniadanie, ale lepiej będzie, jak już sobie pójdziesz. — Powiedziałem, spuszczając wzrok.
— Ok. — Odpowiedziała mi. — Na barku, zostawiam ci mój nr. telefonu. Jak zrozumiesz swoje położenie, to zadzwoń. — Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Nie wiem, dlaczego, ale w momencie tego dotyku, poczułem jak przechodzą mnie dziwne prądy.
Kiedy zamknęła za sobą drzwi, do moich oczu napłynęły łzy.
Karolina miała rację.
Nie byłem w tym związku szczęśliwy. Mimo, że nie musiałem pracować, że moje życie ograniczało się do trwonienia pieniędzy żony, gdzieś w głębi duszy czułem się podle.
Agata często wyjeżdżała na szkolenia i kontrakty, na których nieźle się bawiła.
Alkohol lał się tam strumieniami, nie jednokrotnie wtedy nie mogłem się do niej dodzwonić.
Kiedyś, całkowicie przypadkowo, odkryłem w jej telefonie dziwnego sms-a.
„Cudownie się wczoraj bawiłem. Piotrek”.
Przyszedł on, dziwnym trafem tego samego dnia, którego moja żona wróciła do domu. Naturalnie Agata nie potrafiła mi go wyjaśnić.
Bzdurzyła coś o zabawie tanecznej, ale przecież ja wiedziałem o tym, iż jedyny taniec, który jej wychodził, to wolny.

Dlatego, kiedy w końcu namówiłem ją na dziecko, gdy zaszła w ciąże, pomyślałem sobie, że może, to wszystko zmieni. Niestety sądząc po fakcie, nadania naszemu synkowi imienia Euzebiusz, czyli takiego, na jakiego ja nie chciałem się zgodzić, nic nie miało się zmienić. Powoli docierał do mnie fakt, że nawet narodziny, nie odmienią jej charakteru. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz